Piłkarze Pogoni Szczecin zgodni. Najważniejsze są trzy punkty

Pogoń Szczecin w poniedziałek pokonała na wyjeździe 3:2 Górnika Łęczna i odniosła tym samym drugie zwycięstwo z rzędu. W pierwszej połowie gra wyglądała bardzo dobrze, ale w końcówce drugiej zapachniało horrorem.

Pogoń wcześniej wygrała z Lechią Gdańsk 1:0, ale styl i okoliczności w jakich to zrobiła (gol w ostatniej akcji), nie do końca przekonały wszystkich kibiców, że kryzys już minął. Potwierdzeniem miał być dopiero mecz w Łęcznej i w pierwszej połowie Portowcy robili wszystko, aby zamknąć usta sceptykom. Po 45. minutach było 3:0. W drugiej części podopieczni Czesława Michniewicza za bardzo się jednak cofnęli i pozwoli zdominować drużynie ze wschodu. Efektem były dwie bramki dla łęcznian, które nieco zatarły dobry obraz z pierwszych trzech kwadransów. Komplet punktów był jednak w tym meczu najważniejszy, ponieważ granatowo-bordowi kolejnego zwycięstwa potrzebowali jak tlenu.

- Do przerwy nie mogło być lepiej - ocenia stoper Pogoni, Jarosław Fojut. - W drugiej połowie zagraliśmy natomiast zbyt defensywnie i bojaźliwie. Górnik się otworzył i kiedy my próbowaliśmy się odgryźć kontratakiem to oni ryzykowali i zostawiali sporo piłkarzy na naszej połowie. Wygrana była celem nadrzędnym, piękna gra już niekoniecznie. Zadanie zostało więc wykonane.

Tego samego zdania jest jego młodszy "brat", Jakub Czerwiński.

- Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że w piłce nożnej nie ma bezpiecznych wyników. Szkoda, że daliśmy Łęcznej poczuć krew. Uwierzyli w siebie i mieliśmy potem sporo problemów. Dobrze, że udało nam się dowieźć rezultat do końca meczu i wracamy do domu z trzema punktami - ocenia stoper Dumy Pomorza.

Pogoń maraton trzech spotkań kończy więc bezsprzecznie w dobrych humorach, ponieważ po chudym okresie sześciu pojedynków bez zwycięstwa (trzy remisy, trzy porażki), w zaledwie nieco ponad tydzień wzbogaciła się aż o siedem oczek. Na razie głównym celem jest zapewnienie sobie jak najszybciej miejsca w czołowej ósemce i ostatnio udało się zrobić ku kolejny krok.

- Dokładamy kolejną cegiełkę. Za dwa tygodnie nikt nie będzie pamiętał o stylu, a punkty w tabeli pozostaną - mówi Jakub Słowik, bramkarz Pogoni.

Czesławowi Michniewiczowi i jego drużynie udało się więc ugasić pożar i złapać duży haust powietrza. O sukcesie misji ratunkowej będzie można jednak powiedzieć dopiero w momencie, gdy Pogoń dopisze przynajmniej trzy, cztery oczka w ostatnich dwóch tegorocznych spotkaniach. W sobotę Portowcy zagrają u siebie z balansującym nad strefą spadkową Podbeskidziem Bielsko-Biała, a ligową jesień zamkną tydzień później w Krakowie (Wisła).

Copyright © Agora SA