Ilja Markow, trener małopolskich biegaczy: Dyskwalifikacja Rosjan z igrzysk dotknie ''czystych'' zawodników

Niedawno świat obiegła informacja, że z powodu stosowania dopingu na olimpijskich arenach w Rio de Janerio prawdopodobnie zabraknie Rosjan. - Nie sądziłem, że to problem na tak duża skalę - mówi Ilja Markow, wicemistrz olimpijski w chodzie na 20 km.

Facebook?  | A może Twitter? 

Markow jest byłym zawodnikiem w chodzie sportowym i trenerem tej dyscypliny. Obecnie zajmuje się szkoleniem małopolskich biegaczy. Na koncie ma wiele sukcesów w sporcie. Wywalczył m.in. tytuły wicemistrza olimpijskiego, mistrza świata i Europy na dystansie 20 km. Jak podkreśla, do każdego z nich doszedł wyłącznie o własnych siłach.

Niestety, nie można tego powiedzieć o wielu jego koleżankach i kolegach ze stadionu. - Po raz pierwszy zetknąłem się z dopingiem w latach 80., kiedy przeszedłem do kadry seniorskiej - wspomina Markow. - Wtedy też nastąpiły pierwsze pojedyncze dyskwalifikacje, głównie dotyczące zawodników startujących w biegach średnich. W pamięci utkwiła mi przede wszystkim ta biegacza Bena Johnsona podczas igrzysk olimpijskich w 1988 r. Od tej pory zaostrzyły się kontrole antydopingowe, ale do przodu poszedł też doping - przyznaje.

Stosowali go także jego koledzy z kadry. - Mówili mi o tym otwarcie. Ale skarżyć na nich nie było sensu. Dobrze się maskowali i nie mogłem im niczego udowodnić - tłumaczy były chodziarz.

Jak zapewnia, nigdy nie pojawiła się nawet pokusa sięgnięcia po niedozwolone substancje. - Zawsze byłem uczciwy w stosunku do innych, ale przede wszystkim do siebie. Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym potem żyć z myślą, że wszystkich oszukałem - mówi.

A jaki był stosunek do niego zawodników ''biorących''? - Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem, ale wydaje mi się, że mnie szanowali. W końcu każdy wybiera własną drogę do sukcesu - twierdzi Rosjanin. - Według mnie najgorsze jest to, że ludzie przestają wierzyć, że można go osiągnąć samodzielnie - dodaje.

Dziś wiadomo już, że za sukcesami wielu Rosjan w latach 80. stał doping. Ale niedawno na światło dzienne wyszła lawina kłamstw reprezentantów tego kraju. - Jestem w szoku. Nie sądziłem, że to tak duży problem - mówi Markow.

Rosja została tymczasowo zawieszona w prawach członka Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), a co za tym idzie, jej zawodnicy zostali tymczasowo wykluczeni ze wszystkich zawodów, także z igrzysk w Rio de Janeiro. Na razie nie wiadomo jak długo potrwa zawieszenie. Żeby zostało zniesione, muszą nastąpić spore reformy w rosyjskiej lekkiej atletyce.

- Nie wiem jak zostanie rozwiązana ta kwestia, ale tę sytuację można porównać do tej z lat 80., kiedy Stany Zjednoczone nie wzięły udziału w igrzyskach w Rosji, a potem było też odwrotnie - tłumaczy Markow. - Moim zdaniem to niesprawiedliwe dla tych zawodników, którzy dopingu nie stosowali. To nie fair, żeby na marne poszły te trzy, cztery lata, a przede wszystkim ostatni rok przygotowań, w którym walczy się o minima kwalifikujące do startu na tej imprezie - zaznacza.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.