Lech Poznań jednak straci Kaspra Hamalainena. "Rozmowy nie są kontynuowane"

Trzy mecze ligowe wygrał na wyjeździe Lech Poznań po przyjściu trenera Jana Urbana - we wszystkich bramki zdobywał Kasper Hamalainen. Grudniowe pożegnanie z Finem będzie dla Kolejorza bardziej bolesne, niż się wydawało

Parafrazując słynną wypowiedź Jakuba Wawrzyniaka o swojej roli w reprezentacji Polski, Kasper Hamalainen zastępuje w Lechu Poznań napastnika, którego nie ma. Oczywiście mistrz Polski ma w swojej kadrze piłkarzy szkolonych do gry w ataku, ale albo częściej nie grają niż grają (przewlekle kontuzjowani Marcin Robak i Dawid Kownacki), albo spisują się poniżej wszelkiej krytyki, jak Denis Thomalla. Przy okazji, już sam fakt, że Jan Urban woli wystawiać byłego reprezentanta Niemiec, pokazuje, jak słabe jest zaplecze pierwszej drużyny na tej pozycji. Bo przecież trudno przypuszczać, by szkoleniowiec celowo osłabiał drużynę i korzystał z Denisa Thomalli, a nie np. z Piotra Kurbiela z zespołu rezerw.

Najczęściej stawia jednak na Kaspra Hamalainena, który jest przede wszystkim ofensywnym pomocnikiem, a w napastnika zmienia się tylko z konieczności. Nawet w meczu z Lechią Gdańsk było widać, że to piłkarz, który do gry w ataku też specjalnie się nie nadaje: nie jest bowiem ani wyjątkowo silny, ani ponadprzeciętnie szybki. Stoper gdańszczan Gerson przez godzinę pokazywał Finowi, że bez tych walorów trudno cokolwiek zdziałać nawet w ekstraklasie.

Ma jednak Kasper Hamalainen inne zalety. To przede wszystkim niebywale inteligentny gracz, który sposobem potrafi znaleźć się w sytuacji bramkowej. Dla Lecha Poznań, który w ofensywę celowo nie angażuje dziś zbyt wielu sił, bo ważniejsza jest przecież obrona, 29-latek stał się piłkarzem wręcz bezcennym.

Jan Urban poprowadził Kolejorza w czterech wyjazdowych meczach ekstraklasy. Wygrał trzy z nich i we wszystkich zwycięstwach palce maczał właśnie Kasper Hamalainen. Przeciwko Legii Warszawa, tak jak teraz w meczu z Lechią Gdańsk, zdobywał jedyną bramkę wieczoru. A tydzień wcześniej wyprowadził Lecha na prowadzenie w Szczecinie, gdzie poznaniacy wygrali z Pogonią 2:0.

Na dodatek, gdy Kolejorz miesiąc temu zremisował ze Śląskiem we Wrocławiu 1:1, wyrównującego gola Maciej Gajos strzelił po dośrodkowaniu właśnie reprezentanta Finlandii.

W środę Kasper Hamalainen rozegra swój setny mecz ligowy w Lechu Poznań. Przez blisko trzy lata strzelił dla niego 31 goli, w tym sezonie znów jest najlepszym snajperem w drużynie, choć przecież nie jest klasycznym napastnikiem. Sprawdza się więc plan szefów Lecha, którzy wykluczyli latem możliwość transferu Kaspra Hamalainena z wiarą, że do końca wygasającego w grudniu kontraktu zawodnik będzie pracował dla zespołu. Teraz aż trudno sobie wyobrazić, co byłoby, gdyby tak się nie stało.

A przecież już za miesiąc Kasper Hamalainen przestanie być piłkarzem Kolejorza. Było to jasne już wiosną, gdy odmówił podpisania nowej umowy. Potem wprawdzie Jan Urban wlał nieco nadziei w serca kibiców, gdy na konferencji prasowej stwierdził: - Gdy przychodziłem do Lecha Poznań, to wydawało mi się, że temat pozostania Kaspra jest przegrany, bo do grudnia niedaleko, a wciąż nie ma jasnego, konkretnego sygnału w jego sprawie. Ale po rozmowie z nim wydaje mi się, że jest szansa, by przekonać Kaspra to tego, żeby został w Lechu.

Problem w tym, że od tamtych słów minęło już półtora miesiąca i nic się nie zmieniło. Nawet jeżeli prawdą jest, że Fin byłby bardziej skłonny podpisać nową umowę po tym jak nowym trenerem został Jan Urban, to do rozmów kontraktowych z Lechem nie usiadł.

- Kasper do teraz nie określił się co do swojej przyszłości - mówi nam wiceprezes Lecha Poznań Piotr Rutkowski. - Dlatego już zawczasu zabezpieczyliśmy się na ewentualność, jaką jest jego odejście. Na koniec letniego okienka transferowego zakontraktowaliśmy Macieja Gajosa, który szybko wkomponował się w drużynę i stał się jej ważną częścią.

Piotr Rutkowski wyjaśnia też, że przeszkodą dla dalszej gry Fina przy Bułgarskiej nie są pieniądze: - Jest dla nas ważnym zawodnikiem i drzwi do Lecha Poznań pozostają dla Kaspra otwarte, natomiast dziś trudno spodziewać się tego, że zostanie z nami dłużej niż do końca grudnia, bo rozmowy nie są kontynuowane. To nie jest kwestia finansów, zawodnik dał nam odczuć, że o jego przyszłości decydować będą przede wszystkim względy rodzinne.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA