Ruch Chorzów. Porażka z Piastem nie powinna boleć, ale pod jednym warunkiem [KOMENTARZ]

Ruch Chorzów nie powinien mieć kompleksów przed żadnym z ligowych starć. Są jednak przed niebieskimi mecze, które wygrać muszą i takie, które... przegrać mogą.

Pozycja Ruchu Chorzów w górnej połówce tabeli dziwi co raz mniej. Zespół gra skuteczną piłkę. Nawet porażki i słabsze serie spotkań można w logiczny sposób wytłumaczyć.

Zapaść po wygranej w Wielkich Derbach Śląska, kiedy to niebiescy nie wygrali w czterech kolejnych meczach była w okresie gdy trener Waldemar Fornalik z trudem klecił podstawową jedenastkę. Kolejne kartki i kontuzje sprawiły, że na lewej obronie grał Marek Zieńczuk, a w ataku mógł zadebiutował młody Łukasz Siedlik.

Teraz Ruch wraca na Cichą po dotkliwym laniu w Gliwicach (0:3). Ruch rzeczywiście był w starciu z Piastem kulawy i niedowidział na jedno oko. Brakowało Patryka Lipskiego, który jest sercem chorzowskiej maszynki do ligowych zwycięstw. Kulało też prawo skrzydło, które bez Martina Konczkowskiego mocno traci na wartości.

Tyle, że porażkę w Gliwicach można przełknąć. Wiadomo, że fanów uwiera, bo to przecież prestiżowe starcie o prymat na Górnym Śląsku. Ale zdrowy rozsądek podpowiada, że Piast jest obecnie drużyną lepszą: bardziej doświadczoną, wyrachowaną i z dłuższą ławką wartościowych rezerwowych. Bo to właśnie brak solidnych piłkarzy drugiego planu powoduje, że Ruch w przypadku problemów kadrowych skład łata, a nie zamienia na równie dobry.

Fakt ten także powoduje, że Ruch może dzielić mecze na takie, które przegrać może i na takie, które wygrać musi. Na pewno nie powinno się to dziać w tak bezceremonialny sposób, jak za trenera Duszana Radolsky'ego, który przed spotkaniami z faworytami - pamiętamy przecież takie mecze z Wisłą Kraków i Legią Warszawa - nie ukrywał, że wynik jest sprawą drugorzędną. Porażka była wkalkulowana. Byle tylko jej rozmiar nie był kompromitujący.

Nie podejrzewamy trenera Waldemara Fornalika o taką szczerość w szatni Ruchu, ale nie mamy wątpliwości, że przed wtorkowym spotkaniem z Koronę Kielce przedmeczowa odprawa będzie bardziej płomienna niż przed ostatnim spotkaniem w Gliwicach. Bo też mecz z Koroną, to jeden z tych, które trzeba bezapelacyjnie wygrać, żeby na koniec sezonu zasadniczego cieszyć się z miejsca w mistrzowskiej ósemce. Wtedy dotkliwa porażka z Piastem też już tak boleć nie będzie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA