Miasto zasypuje dziurę finansową w Falubazie. Już w styczniu 3 mln do wzięcia!

Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry, obiecał, że szybciej niż zwykle i w kwocie większej niż zwykle miasto dorzuci się do budżetów dwóch topowych klubów Zielonej Góry: żużlowego Falubazu i koszykarskiego Stelmetu. Już w styczniu 2016 r. oba klubu staną do konkursu, w którym do podziału na dwie drużyny będzie 3 mln zł z budżetu miasta.

Kubicki poinformował o tym radnych i szefów klubu żużlowego na początek wtorkowej sesji w ratuszu. Sprawa problemów Falubazu zajęła pierwszą godzinę obrad, mimo że już w piątek radni rozmawiali o kryzysowej sytuacji Falubazu, goszcząc na stadionie żużlowym. We wtorek w ratuszu Andrzej Napieraj, szef klubu, jeszcze raz dziękował prezydentowi i radnym za dotychczasowe wsparcie i poprosił o deklarację współpracy na kolejne lata. Kamil Kawicki, niegdyś radny PO, ale przy tym dyrektor klubu, podkreślił, że nadchodzą kluczowe godziny dla przyszłości żużla w Zielonej Górze. Falubaz znalazł się na ostrym wirażu. Wyrobi na zakręcie, jeżeli sponsorzy, którzy wahają się, czy wesprzeć żużel, usłyszą jasne deklaracje, że miasto nie zostawi żużla bez pomocy.

Pomoc jest potrzebna, bo poszatkowana kontuzjami drużyna nie dojechała w ub. sezonie do fazy play-off, a to pociągnęło za sobą straty. Klub, o czym piszemy od kilku tygodni, żyje pod presją 2 mln zł zadłużenia. Przed tygodniem obwieszczał nawet, że najprawdopodobniej ogłosi upadłość. Żeby dostać licencję na starty w ekstralidze, powinien się wykaraskać z długów, głownie wobec zawodników, przed końcem listopada. Ale to już rzecz mało prawdopodobna. Dlatego Kubicki oprócz ręki z pieniędzmi chce wyciągnąć także drugą pomocną dłoń do żużlowców. I obiecał, że sam zwróci się do władz Polskiego Związku Motorowego, by związek zrobił dla Falubazu wyjątek i odsunął w czasie próg spłaty długów. Ale miasto stawia jeden warunek: chce wprowadzić swojego człowieka do rady nadzorczej spółki ZKŻ S.S.A., która zajmuje się ekstraligowym żużlem w Zielonej Górze. Nie zyskał tu jednogłośnego wsparcie ze strony radnych.

Tomasz Nesterowicz (SLD): - Jaki jest sens wpisywania do rady nadzorczej przedstawiciela miasta? Powinniśmy się zapoznać z opinią przedstawicieli klubu.

Bożena Ronowicz (PiS) zapytała: - Po co nam przedstawiciel w radzie nadzorczej? Zdarzało się przecież, że mieliśmy radnych - działaczy klubu [Kawicki i Robert Dowhan - red.]. Nie było większych problemów.

Andrzej Brachmński (Zielona Razem) sprzeciwiał się, by miasto wspierało żużel: - To niebezpieczny sport, ludzie się w nim zabijają. W ogóle bym nie dawał pieniędzy - powiedział. - Pamiętajmy też, że w tym wypadku władujemy "kapuchę" w prywatne ręce - dodał jego imiennik i klubowy kolega Andrzej Bocheński . Udziały w ZKŻ S.S.A. należą do prywatnych firm.

Tomasz Nesterowicz: - Zacznijmy przestrzegać prawo, które ustalamy. Przecież jest konkurs, spółki uczciwie do niego stają, a my potem rozliczamy z przyznanych pieniędzy. A teraz co, każdy klub się do nas zgłosi i dostanie pieniądze w formie zewnętrznej? Jestem przeciwny takiemu wymuszaniu!

Ale prezydent Kubicki wiedział lepiej, co myślą wątpiący w sens nadzwyczajnej pomocy dla żużlowców radni: - Nie ma chyba nikogo na tej sali, kto byłby za tym, żeby klub upadł. Nikt z nas nie chce być grabarzem żużla. Zamknęlibyśmy ważny rozdział w historii. Klub jest nam potrzebny - zawyrokował.

W głosowaniu 17 radnych, czyli większość, nie chciało wystąpić w roli grabarzy żużla. I przegłosowało oświadczenie w sprawie wspierania żużla przez Zieloną Górę.

Z nadzwyczajnego przyspieszenia i powiększenia kwoty z 2 mln zł do 3 mln zł na miejskie dotacje dla Falubazu i Stelmetu BC (formalnie zapisanych jako promocja miasta poprzez sport) na pewno ucieszą się też szefowie koszykarskiego klubu. O ich długach mówi się wprawdzie mniej, ale też istnieją. I doprowadziły Stelmet BC do nałożonej przez FIBA kary w postaci zakazu wykonywania transferów.

Zielona Góra kolejny raz robi finansowy gest dla Falubazu:
Więcej o:
Copyright © Agora SA