Koniec złej serii Jagiellonii. Najważniejsze były trzy punkty

Piłkarze Jagiellonii po dwóch miesiącach i sześciu spotkaniach bez wygranej w ekstraklasie w sobotę przypomnieli sobie, jak smakuje zwycięstwo. Na własnym stadionie pokonali 1:0 Koronę Kielce.

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Sześć spotkań i tylko jeden zdobyty punkt - tak w ostatnim czasie w ekstraklasie spisywali się białostoczanie. Gdy zespół wpada w taki kryzys, zazwyczaj próbą na wyjście z niego jest zmiana trenera. Włodarze Jagiellonii na taki krok się nie zdecydowali, chociaż Michał Probierz oddał się nawet do dyspozycji zarządu. Właściciele drużyny w trudnym momencie wsparli trenera. Zespół otrzymała też wsparcie od kibiców.

Szkoleniowiec mógł więc podjąć próbę opanowania sytuacji. Szukał optymalnego zestawienia drużyny, zmieniał treningi. W pewnym momencie dał nawet niemal tydzień wolnego zawodnikom. W końcu wszystko zaskoczyło, a trener zebrał też nowe doświadczenie, które powinno również procentować w przyszłości.

- To było ważne zwycięstwo z kilku względów - mówił po spotkaniu z Koroną Michał Probierz. - Po pierwsze, ważne jest to, że zawodnicy nam zaufali, bo ostatnio robiliśmy rzeczy, których normalnie nie robi się w trakcie sezonu. Po drugie, istotne jest zaufanie ludzi, z którymi się pracuje w klubie. To jest bardzo fajnie, że w takim trudnym momencie nie było zmiany trenera. Również kibicom dziękuję, że nam zaufali.

Białostoczanie z Koroną nie rozegrali pięknego spotkania, ale w sobotę nikogo nie interesowało piękno w grze. Najważniejsze było przełamanie i wywalczenie trzech punktów.

- Nieważne było jak, ale musieliśmy wygrać - przyznał po spotkaniu Fedor Cernych. To właśnie Litwin zdobył jedynego gola w starciu z drużyną z Kielc. Akcja, po której Jagiellonia strzeliła bramkę, była naprawdę ładna.

- Strzeliliśmy gola po pięknej akcji, jak na PlayStation - mówi trener Jagiellonii.

W siódmej minucie pojedynku piłkę z autu wrzucił Piotr Tomasik. Sprytnie przepuścił ją Łukasz Sekulski i futbolówka trafiła do Konstantina Vassiljeva. Estończyk mógł strzelać, ale odegrał jeszcze do Cernycha.

- Tak krzyczałem, że Kosta się przestraszył i musiał mi podać - śmiał się po spotkaniu Litwin, który po przyjęciu piłki ograł jeszcze obrońcę i spokojnie skierował futbolówkę do siatki.

- Fajnie, że strzeliłem gola, ale na bramkę pracowała cała drużyna - podkreśla Cernych, a po golu białostoczanie skupili się przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Piłkarze Korony, którzy do Białegostoku przyjechali jako niepokonani w tym sezonie na wyjeździe, nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną drużynę Jagiellonii. W środku pola niemal nie do przejścia był Jacek Góralski. W obronie też tym razem nie było rażących błędów, a tym samym gospodarze nie stracili gola. Taka sytuacja w obecnym sezonie to rzadkość. Był to dopiero trzeci taki przypadek.

- Po meczu w szatni było wesoło, śpiewaliśmy. Dawno już tak nie było - cieszy się Fedor Cernych i dodaje: - Mam nadzieję, że to koniec naszej czarnej passy i teraz wszystko będzie dobrze. Zdobyliśmy trzy punkty i liczę na to, że to nam pomoże nabrać pewności siebie w następnych meczach.

- Teraz chcemy jak najdłużej pociągnąć dobrą serię i zdobyć jak najwięcej punktów do końca roku - dodaje Martin Baran, a do zimowej przerwy w rozgrywkach białostoczanie rozegrają jeszcze pięć spotkań.

- Ten sezon jest dla nas bardzo trudny, ale chcemy zrobić wszystko, żeby w tych meczach, które zostały w tym roku, zdobyć jak najwięcej punktów, żeby walczyć o pierwszą ósemkę - zapowiada Michał Probierz.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.