Jan Ziobro: Może nie ma jeszcze 100 procent Jana Ziobry, ale jest nieźle. W lecie skakałem dobrze, ale brakowało przełożenia na występy w zawodach. Ale to nawet dobrze, bo sezon się jeszcze nie zaczął. Lepiej się przed nim nie wypalić, a potem zaskoczyć formą. Mam nadzieję, że będę się rozkręcał i dojdę do wysokiego poziomu.
- Chodzi mi po prostu o dobre skoki, mniej ważne jest miejsce. Bo jeżeli będę to dobrze robił, to stać mnie, by zajmować wysokie lokaty i robić zamieszanie w czołówce. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie interesuje mnie najważniejsza impreza tej zimy. Może nie przygotowuję się specjalnie na nią, ale chciałbym tam powalczyć. Zresztą lubię latać, to taka odmiana i miła odskocznia od codziennego skakania, większa zabawa i frajda.
- Z pewnością. Nie ma to jak występ przed własną publicznością, na własnej skoczni.
- Nawet w opłakanym. Coś tam podobno poprawili, ale nie byłem tam ostatnio skakać. Szkoda, bo Zakopane to kolebka polskich skoków i jako zawodnicy chcemy tam bardzo startować.
- Tak, bo zawodnicy pochodzący z Zakopanego czy okolic muszą jeździć np. do Szczyrku. Wstawać z samego rana, pakować się i jechać na półtorej-dwie godziny potrenować. A jak wiadomo polskie drogi nas nie rozpieszczają, szczególnie w tamtym kierunku. Zakopiańskie obiekty powinny normalnie funkcjonować. Nie chcę nikogo obwiniać, bo nie wiem kto tak naprawdę jest winny, ale na pewno tak dalej nie może być.
- Tak, mówi się, ale tu trzeba robić. Co by było gdybym ja cały czas tylko mówił, a nic nie robił.
- Tak, ale skakaliśmy na tych lodowych w Oberhofie, później przeszliśmy na ceramiczne. Jest różnica, ale delikatna i nie ma większego problemu.
- Chłopcy mają bardzo dobry sztab szkoleniowy. Jest dwóch znakomitych trenerów - Robert Mateja i Piotr Fijas. Na pewno dzięki nim, za jakiś czas będzie głośno o którymś z tych zawodników. Ja też wywodzę się spod ich skrzydeł.
- Chociaż ten podział nie jest jakoś bardzo drastyczny. Mamy innych trenerów, ale na zgrupowania czy treningi często jeździmy razem i nie ma między nami podziału. Wszyscy się dobrze znamy i kolegujemy. Chłopcy z kadry B nie uważają nas za lepszych, bo jesteśmy w A, ani my ich za gorszych. Zresztą jest rotacja pomiędzy kadrami i to jest dobre. Nawet najlepszy zawodnik może zaliczyć jakieś potknięcie czy obniżkę formy i bardzo dobrze, gdy z boku jest inny, który może go zastąpić na dwa-trzy konkursy.
- Może trochę koloryzuje, bo chciał uśpić rywali (śmiech). Nie było lekko. Jeśli chce się być jednym z najlepszych zawodników na świecie, to musi być ciężko, czasem pot i łzy. Za lekko znaczy źle. Tak nie było i mam nadzieję, że to zaprocentuje zimą.
- Bazujemy na rozpisanym programie treningowym. Pomału będziemy zmniejszać obciążenie, by do zawodów przystąpić ze świeżością i pokazać, czym się możemy pochwalić po tych miesiącach pracy. Nie chcemy straszyć jak bokserzy przed walką, ale wiem, że jesteśmy dobrze przygotowania i możemy daleko skakać.