Ostatnia deska ratunku. Czy Motor jeszcze wystartuje?

Jeśli KMŻ Motor do końca listopada nie spłaci długów to nie otrzyma licencji i ligowy żużel przynajmniej na sezon zniknie z Lublina. Widoki na wyjście z tarapatów są jednak marne. Ciężka sytuacja sprawiła, że kibice szykują specjalną petycję do prezydenta Krzysztofa Żuka z prośbą o finansowe wsparcie.

Fani utworzyli w tej sprawie wydarzenie na Facebooku, jak doniósł lubsport.pl, gdzie zamieścili petycję i zbierają pod nią podpisy. Można też poprzeć akcję listownie wysyłając poparcie na adres klubu z dopiskiem "KMŻ Motor Lublin - petycja", jak również złożyć je w siedzibie Motoru przy Al. Zygmuntowskich. Podpisy mają być zbierane do 18 listopada. - Cieszy nas, że kibice chcą nas w ten sposób wesprzeć i to jest ich inicjatywa - mówi Andrzej Zając, prezes KMŻ Motor. - Rzeczywiście musimy spłacić długi do końca listopada, aby przystąpić do procesu licencyjnego. Potrzeba nam na to 230 tys. zł. Cały czas szukamy pieniędzy, jednak o sponsorów jest ciężko. Prowadzimy rozmowy z dużą firmą, ale ostateczne decyzje mają zapaść w połowie tego miesiąca po spotkaniu udziałowców. Szczerze jednak mówiąc nie wiążę z tym dużych nadziei. Co zaś się tyczy wsparciu nas przez miasto, to jeśli znalazły się pieniądze na spłatę znacznie większego zadłużenia piłkarek ręcznych MKS Selgros, moglibyśmy coś dostać i my. Oczywiście nie mam nic przeciwko drużynie wielokrotnych mistrzyń Polski. My jednak działamy społecznie i nikt w klubie nie ma etatu. Płacimy tylko zawodnikom i za organizację imprez.

Niestety miniony sezon nie był dla II ligowego Motoru udany. Wprawdzie zespół wszedł do fazy play-off, ale dwumecz z Polonią Piła zakończył się zgrzytem, bo lublinianie przegrali pierwszy mecz walkowerem - i to u siebie. A to z tego powodu, że po wcześniejszych opadach deszczu nie zdołali na czas przygotować toru. W tej sytuacji rewanż był już tylko czystą formalnością. Natomiast jeśli chodzi o sprawy licencyjne, to w minionym sezonie też były z tym problemy. Działacze mocno się nagimnastykowali, aby ją dostać. Początkowo otrzymali warunkową, a jak się nie wywiązali ze zobowiązań, bo nie spłacili zawodników do końca kwietnia, to dostali licencję nadzorowaną, gdyż po negocjacjach z żużlowcami, ci zgodzili się na przesunięcie spłaty na koniec sierpnia. Niestety tego terminu też nie udało się dotrzymać, choć większą część zaległości żużlowcy otrzymali. Teraz takiego manewru już powtórzyć się nie da, bo Główna Komisja Sportu Żużlowego zapowiedziała, że kluby zadłużone nie dostaną licencji i ma to być bezwzględnie przestrzegane. - To prawda, dlatego jeśli teraz nie otrzymamy wsparcia nic już nie zwojujemy. Nie ukrywam, że poświęciłem klubowi dużo swojego czasu o pieniądzach już nie wspominając, ale się nie udało - przyznaje prezes Zając. I dodaje: - Jeśli się ta akcja nie powiedzie i nikt nam nie pomoże to będziemy zmuszeni do ogłoszenia upadłości stowarzyszenia, a dług będzie musiał pokryć zarząd, czyli ja i mój brat Dariusz z własnych pieniędzy.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.