Liga Europejska. Na meczu Lecha Poznań z Fiorentiną nie będzie kompletu publiczności bo bilety są za drogie?

Za średnią pensję w swoim kraju kibic FC Basel mógłby kupić 160 biletów na mecz, Fiorentiny - 137, a Belenenses Lizbona - 67. W Poznaniu to tylko 50 biletów. Wejściówki na Lecha Poznań są relatywnie najdroższe.

Na żadnym z dotychczasowych meczów w europejskich pucharach Lechowi nie udało się zapełnić stadionu do końca. Najlepsza frekwencja była na spotkaniu z FC Basel. Wtedy na stadion przyszło nieco ponad 25 tysięcy osób. Trochę mniej kibiców (22 tysiące) zjawiło się na meczu z FK Sarajewo. W obu przypadkach obiekt przy Bułgarskiej zapełniał się jednak zaledwie w około pięćdziesięciu procentach. Kiedy poprzedni raz Lech grał w fazie grupowej Ligi Europy, to na wszystkich meczach grupowych pojawiał się komplet widzów. Co więcej, po bilety na mecze z Red Bull Salzburg czy Manchesterem City ludzie stali w wielogodzinnych kolejkach.

Teraz jednak kibice narzekają na wysokie ceny biletów. Na mecz z Fiorentiną normalne wejściówki kosztują 90 zł i 60 zł. Dla wielu kibiców to zbyt wiele.

- W Lechu obowiązują trzy kategorie cenowe. Pierwsza dotyczy większości meczów ekstraklasy. Druga kategoria cenowa obejmuje mecze cieszące się opinią znacznie bardziej atrakcyjnych, co warunkuje klasa przeciwnika i na przykład dzień i godzina rozpoczęcia samego spotkania. Najwyższa kategoria cenowa to mecze topowe, w ekstraklasie to tylko mecz z Legią Warszawa, drugi w tym sezonie będzie mecz z Fiorentiną - wyjaśnia zasady rządzące cenami biletów rzecznik Lecha Poznań Łukasz Borowicz. Wielu kibiców to jednak nie przekonuje. - Chciałbym pójść na mecz z Fiorentiną, ale sześćdziesiąt złotych to dla mnie naprawdę duży wydatek. Uważam, że na drugą i czwartą trybunę, czyli te miejsca położone za bramkami z gorszą widocznością, bilety powinny być tańsze. Gdyby kosztowały z 35-40 zł na pewno byłbym w czwartek na stadionie - tłumaczy jeden z fanów Lecha Poznań.

W mediach społecznościowych takich jak Twitter kibice zaczęli domagać się obniżenia cen biletów, zwłaszcza w okresie gdy Lech Poznań grał bardzo słabo i przegrywał mecz za meczem.

Gdyby porównać Lecha z jego grupowymi rywalami, to okaże się, że bilety na mecze Lecha są relatywnie najdroższe. Za średnią pensję w Szwajcarii na mecz FC Basel - Fiorentina jeden kibic mógłby kupić aż najtańszych 160 biletów. Niewiele pod tym względem droższa jest Fiorentina. We Włoszech najtańszy bilet na mecz z Lechem kosztował 14 euro. Za średnią krajową można nabyć aż 137 wejściówek. Również Belenenses ma lepszy stosunek ceny biletów do średnich zarobków. Za pensją przeciętnego Portugalczyka kupimy ich 65. W Poznaniu moglibyśmy nabyć jedynie 50 wejściówek na trybuny nr 2 i 4, czyli te z najsłabszą widocznością. Nawet podczas niedawnego meczu Legia Warszawa - SSC Napoli, ceny w Warszawie były niższe niż w Poznaniu (najtańszy normalny bilet kosztował 55 zł). A SSC Napoli to zespół o porównywalnej do Fiorentiny klasie.

Klub jednak nie uważa, że ceny biletów są przyczyną słabej frekwencji. - Doświadczenia z obniżaniem cen biletów wskazują nam, że nie ma ono wprost proporcjonalnego wpływu na frekwencję na stadionie. Czyli jeśli obniżymy np. cenę o połowę, wcale na stadionie nie pojawi się dwa razy więcej kibiców. Znamy krytyczne opinie kibiców, prowadzimy badania ich opinii odnośnie poziomu cen i na tej podstawie wiemy, że wcale nie koszt, jaki należy ponieść przy zakupie wejściówki, jest najważniejszym elementem wpływającym na podjęcie decyzji o przyjściu na stadion - mówi Borowicz.

Dla kibiców szczegółowo analizujących ceny biletów na mecze Lecha nie ma jednak wątpliwości, że problemy z frekwencją są właśnie tym spowodowane. Dzisiaj, gdy Lech walczy o awans do grupy LE, przyjeżdża tak atrakcyjny i znany rywal jak Fiorentina, nie ma żadnych innych racjonalnych powodów, które mogłyby nie zapełnić stadionu.

Fani domagają się, by Lech - jeśli już nie chce obniżać cen - uelastycznił politykę biletową. Tymczasem w tym sezonie została ona usztywniona i sprowadzona do dwóch kategorii. Pierwsza skierowana jest dla kibiców, którzy wybiorą trybuny wzdłuż boiska, a druga dla tych, którzy usiądą za bramkami. Zarówno FC Basel, jak i Fiorentina mają w ofercie aż osiem kategorii cenowych na spotkania pucharowe. Kibice mogą wybrać, czy chcą zapłacić więcej i oglądać mecz z komfortowego miejsca, czy też bardziej kalkuluje im się kupić tańszy bilet, ale śledzić spotkanie z krzesełka z mniej dogodnym widokiem. Co ważne, dostępne są również opcje pośrednie. Lech jednak nie planuje wprowadzić podobnych rozwiązań. - Właśnie taki prosty system kategorii biletów jak nasz to odpowiedź na wiele sygnałów od naszych kibiców, bo poprzedni sprawiał wrażenie nieczytelnego i zbyt skomplikowanego. Dlatego dziś oferujemy bilety albo na trybuny Anioły i Czapczyka (nr 1 i 3, wzdłuż prostych), albo trybuny Białasa i Kocioł (nr 2 i 4, za bramkami)- wyjaśnia Borowicz.

W ostatnich latach komplet widzów oglądał jedynie mecze Kolejorza z Legią Warszawa oraz spotkanie z Wisłą Kraków, po którym Lech zdobył mistrzostwo Polski. Zapełnienie stadionu, który ma ponad 40 tysiące krzesełek, nadal pozostaje dużym wydarzeniem. Największa akcja mobilizująca kibiców do przyjścia na stadion, czyli #CzteryDychyLecha pojawiła się wiosną tego roku jako inicjatywa oddolna, pochodząca spoza klubu. Nie przyniosła pełnego skutku. Poza wzrostem liczby kibiców, którzy na meczu byli po raz pierwszy, nie udało się zapełnić stadionu do końca podczas meczów fazy finałowej ligi w decydującym momencie walki o mistrzostwo Polski.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.