Trener Stelmetu nie chce Hodge'a w drużynie? - Mogą mi kupić nawet konia. Będę grał koniem!

Saso Filipovski, trener koszykarzy Stelmetu BC Zielona Góra, nie pogniewał się na pytanie: czy jest przeciwnikiem zatrudnienia Portorykańczyka Waltera Hodge'a w zielonogórskiej drużynie? Chyba nawet ucieszył się, że może powiedzieć wprost o tym, o czym się plotkuje. Przyznał, że rzeczywiście rozmawiał z właścicielem Stelmetu BC o powrocie Hodge'a do Zielonej Góry. Co z tej rozmowy wynikło?

Walter Hodge, jedyny koszykarz, którego zastrzeżony numer 15 wisi pod dachem areny CRS w Zielonej Górze, jest do wzięcia.

Portorykańczyka otwarcie kuszą Wilki Morskie Szczecin. I gdyby przyjął ich ofertę, to...

Andrzej Tomasik: Miałbym z tym problem. Dla mnie znaczyłoby to, że ten numer pod dachem CRS zawisł za szybko. Bo takie coś jednak zobowiązuje, a pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Może w innym układzie, gdyby np. Stelmet zdziadział, a Wilki szykowały pakę na Europę... Ale tak, jak jest dziś? Musiałbym rzec, że to Walter zdziadział.

Kosma Zatorski: Nie miałbym z tym żadnego problemu. Nawet dobrze by się stało dla polskiej ligi. A koszykówka to biznes i pieniądze. Gdy po dwóch miesiącach czekania nie dostaniesz oferty marzeń, idziesz tam, gdzie zapłacą ci najwięcej. Walter kiedyś w pojedynkę odmienił Zastal. Niech teraz zrobi to samo w Wilkach. Przyda się taka wyrazista postać w naszej czasami nudnawej lidze.

Jakkolwiek potoczą się negocjacje kontraktowe Hodge'a i jego agentów, we wtorek zadaliśmy sobie pytanie: Skoro już mowa o powrocie Hodge'a do Polski, to dlaczego nie mówi się o Zielonej Górze, w której koszykarz wyrósł na gwiazdę?

Plotka mówiła, że w sztabie Stelmetu BC padło podobne pytanie. I ponoć trener Saso Filipovski nie zapalił się do pomysłu zatrudnienia Portorykańczyka.

W środę poprosiliśmy szkoleniowca Stelmetu BC, by sam rozprawił się z plotkami. Saso przyznał, że rozmawiał o tym z Januszem Jasińskim, właścicielem zielonogórskiego klubu. Po czym podszedł do sprawy z różnych stron.

Wśród nich była strona dowcipna: - Jestem trenerem profesjonalistą. Jeżeli prezesi zatrudnią mi do drużyny choćby i konia, to będziemy się uczyli grać razem z koniem...

Okazało się też, że Saso zna prawdziwe legendy zielonogórskiego basketu: - Hodge jest gwiazdą tutaj, wisi pod sufitem. Ale są inni zawodnicy, których koszulki powinny wisieć. Mariusz Kaczmarek grał 15 lat. Gdzie jest jego koszulka?

Górę w argumentacji Filipovskiego brały jednak inne elementy:

- Hodge? Ile on ma doświadczenia w Eurolidze? - zapytał Filipovski. Odpowiedź da się łatwo wyszperać: 313 minut gry w 15 meczach sezonu 2013/2014, gdy bronił barw Laboral Kutxa Vitoria.

Trener Stelmetu pytał jednak dalej i tym razem już sam sobie odpowiadał: - Gdzie grał Hodge tutaj? Na jedynce. To co, mamy teraz wyrzucić Koszarka? Dla mnie najważniejszą gwiazdą jest zespół. Uczę moich zawodników, by dzielili się piłką i minutami. A zawodnicy rozumieją i akceptują moje warunki. Kiedy ktoś u mnie gra słabo, to z nim rozmawiam. Kiedy dalej gra słabo, rozmawiam jeszcze więcej. Gdyby i to nie pomogło, rozmawia się z jego agentem. Jednak ja wierzę w swoich zawodników i w swój system. Mam 24 lata doświadczenia i uważam, że mamy dobry zespół. W Eurolidze nie mamy bilansu 0:10. W lidze nie jest 0:4, tylko 4:0. I chciałbym, żeby mój zespół dostał za to spokój do pracy. To nie jest tak, że Filipovski nie chce i nie szanuje Hodge'a. To dobry koszykarz. Ale po pierwsze - kto zapłaci za jego kontrakt? Po drugie - komu Hodge zabierze minuty? Jak wpasuje się w system gry? Bo system u mnie jest najważniejszy. Zawsze też trzeba zadać sobie pytanie, w jakim stanie jest zawodnik, którego chcesz ściągnąć w trakcie sezonu, ile wcześniej grał i trenował? Moi gracze grają i trenują razem dwa miesiące. Wiem, że wielu z nich może dać z siebie więcej i grać lepiej - zastrzegł Saso. - Pracujemy nad tym.

Wynika z tego jasno, że trener Stelmetu broni swoich wybrańców i nie pasuje mu koszykarz pokroju "dajcie mi piłkę, a ja już coś z nią zrobię". Filipovski powiedział też coś, co należy odebrać jako polemikę z przedwczesnym przekreślaniem np. J.R. Reynoldsa. - Kelatiego chcieli mi zwalniać po dwóch miesiącach. Rada nadzorcza na mnie naciskała, ale go obroniłem. Później został MVP. Gdy brałem Logana to mówili, że to druga dywizja NCAA, gość który w skali od jednego do pięciu będzie grał na jedynkę - wspomniał swoje zgorzeleckie czasy trener Stelmetu BC.

Ostateczny wniosek: Hodge póki co roboty w Zielonej Górze nie znajdzie. Niemniej obaj życzymy mu powodzenia. Przy czym różnimy się w tym, jak widzimy powodzenie. A na koniec tak jeszcze coś na marginesie. Otóż przypomniało się nam - w zielonogórskiej koszykówce był już jeden trener, o którym koledzy po fachu mówili, że on nawet konia nauczy grać w koszykówkę. Widać historia zatoczyła koło...

Więcej o:
Copyright © Agora SA