Dlaczego plotki o powrocie Hodge'a do TBL nie prowadzą do Zielonej Góry

To brzmiało jak plotka bez ziarna prawdy: Wilki Morskie Szczecin kuszą Waltera Hodge'a... A jednak w sprawie było i ponoć ciągle jest coś na rzeczy. Hodge potwierdził SportowymFaktom.pl, że dostał dobra ofertę ze Szczecina. A Marek Łukomski, trener Wolków Morskich, przyznał, że klub stara się o rozgrywającego i Walter nie jest jedyna opcją. Dlaczego ów Walter - legenda Zastalu i Stelmetu Zielona Góra, jedyny gracz, którego zastrzeżony numer 15 wisi pod dachem areny CRS - nie jest opcją dla Stelmetu?

Zielonogórski klub przeszedł wraz z Walterem drogę... chociaż może bardziej karierę niczym z amerykańskiego snu: od beniaminka do mistrza oraz bywalca europejskich salonów. Zależność zadziałała także w drugą stronę. W 2010 r. do Zielonej Góry przybywał gracz, którego Europa w ogóle nie znała. Po trzech latach z Zielonej Góry do bogatszego koszykarskiego świata wyruszała gwiazda.

Ale w zawodowym życiu gwiazdy chyba nie wszystko potoczyło się wzorcowo-rozwojowo, skoro dziś Hodge siedzi w domu i wertuje propozycję kontraktu od Wilków Morskich...

Oczywiście nikt nie zabroni Wilkom szarpnąć się znakomitego i drogiego zawodnika. Tyle że w sporcie zwykle bywa tak, że najlepsi grają z najlepszymi. Do NBA się nie udało i pewnie już się nie uda. Co zostaje? Chiny, albo lepiej Euroliga lub Eurocup - czyż nie tutaj powinien brylować snajper z Portoryko?

Jeśli Walter nie miał wzięcia w Rosji, Turcji czy Hiszpanii i rzeczywiście miałby wrócić do Polski, to tak się akurat składa, że jednym polskim klubem w Eurolidze (możliwe, że później także w Eurocup) pozostaje Stelmet. A przecież w Zielonej Górze Portorykańczyk wciąż ma rzeszę fanów. Tu, gdzie nad boiskiem wisi jego zastrzeżona dla innych graczy piętnastka, wciąż niemal wszyscy pamiętają czarujące mecze Portorykańczyka. Chyba dałoby się też znaleźć sponsorów gotowych dołożyć się do powrotu gwiazdy. Zresztą można założyć, że do sponsorowania włączyliby się kibice. Wiele pustych miejsc na trybunach zapełniłoby się z okazji powrotu Waltera. Jeszcze jeden czynnik pasujący do układanki: Stelmet przegrał trzy mecze z trzech rozegranych w Eurolidze, ponieważ w kluczowych minutach miał problemy z trafianiem piłką do kosza. Tymczasem Walter uwielbiał brać na siebie role bohatera ostatniej akcji. I dość często kończył je z szerokim uśmiechem na twarzy. Trafiał - znaczy się. Dałoby się szybko wskazać, kogo Portorykańczyk mógłby zastąpić w obecnym składzie Stelmetu BC - J.R. Reynoldsa, który na początku sezonu nie urzeka.

Dwie nowe plotki: 1. Wilki ciągle polują na Hodge'a. 2. W sztabie zielonogórskiego klubu też doszło do narady na temat przydatności tego koszykarza w zespole.

- Plotek dotyczących tego, kto do nas dojdzie, a kto odejdzie, nie komentujemy. Koncentrujemy się na czekającym nas najbliższym meczu w Eurolidze, w piątek z Panathinaikosem Ateny. A po tym będziemy się koncentrować na najbliższym meczu ligowym, w niedzielę z Energą Czarnymi Słupsk. Nic mi nie wiadomo o tym, żebyśmy szykowali się do rozwiązania któregokolwiek z zawartych kontraktów - mówi nam Szymon Ludowski, media manager Stelmetu.

W sumie ciężko było spodziewać się innych słów. Gdyby jednak jeszcze przez chwilę zostać w sferze wieści nieoficjalnych, to ponoć zupełnie bez entuzjazmu do ew. zatrudnienia Hodge'a miał podejść trener Stelmetu Saso Filipovski. I to akurat pasowałoby do filozofii słoweńskiego szkoleniowca. Latem br. zbudował w Zielonej Górze skład wg klucza: nie mamy gwiazd, mamy zespół. Saso słyszał rzecz jasna, że kibice krytykują Reynoldsa. Jednak sam złego słowa o Amerykaninie nie powiedział. Przeciwnie. Zapewniał, że cieszy się, mając Reynoldsa w swojej drużynie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.