Hampel długo dochodził do zdrowia. Dlatego już w styczniu chce odpalić motor

Jarosław Hampel - kontuzjowany żużlowiec SPAR Falubazu Zielona Góra twierdzi, że gdyby się uparł, to już jeździłby na motocyklu. Ale skoro nie ma takiej potrzeby i wszystko, co najważniejsze w żużlu, już się w tym sezonie odbyło, żużlowiec nie podejmuje ryzyka. Jednak treningi zamierza rozpocząć wcześniej niż zwykle, już w styczniu.

Na początku czerwca Jarosław Hampel doznał spomplikowanego złamania kości udowej. To efekt wypadku podczas półfinałowego turnieju Drużynowego Pucharu Świata w Gnieźnie. Zawodnik SPAR Falubzu przeszedł operację, a do dziś rehabilituje kontuzjowaną nogę. Na odbudowę zdrowia poświęca po kilka godzin dziennie.

- To co robię jest już bardzo zaawansowane - mówił Jarosław Hampel serwisowi polskizuzel.pl. - Ostatnie zdjęcie rentgenowskie pokazało, że pojawił się zrost kostny, który pozwala już na bardziej intensywną pracę. Czasami muszę jeszcze odpocząć, bo noga potrafi być kapryśna. Z drugiej strony staram się możliwie najwięcej czasu spędzać na siłowni, dużo też jeżdżę na rowerku stacjonarnym. W grudniu wejdę na kolejny poziom, bo wtedy zrost powinien być już pełny. Jeśli tak się stanie to będę się powoli szykował do tego, żeby w styczniu wsiąść na motocykl. Na upartego mógłbym zrobić to już teraz, ale wolę nie ryzykować. Pojeżdżę dopiero wtedy, gdy już będę się czuł w stu procentach komfortowo.

Fatalna kontuzja sprawiła, że lider reprezentacji Polski w tym sezonie wziął udział jedynie w trzech turniejach z cyklu Grand Prix. Po każdym z nich stał na podium dla zwycięzców. Klasę Jarosława Hampela docenili organizatorzy GP, przyznali mu tzw. stałą dziką kartę na starty w przyszłorocznej rywalizacji o medale indywidualnych mistrzostw świata. - Prezes Andrzej Witkowski [szef Polskiego Związku Motorowego - red.] już podczas Gali PGE Ekstraligi mówił mi, żebym się nie martwił, że wszystko będzie dobrze - powiedział żużlowiec SPAR Falubazu. - Nie miałem jednak niczego na piśmie, więc takiej całkowitej pewności nie było. Oddech ulgi nastąpił dopiero po oficjalnym ogłoszeniu. Co do przyszłorocznych startów to nie ma żadnej nutki niepewności, bo klimat Grand Prix bardzo dobrze znam. Chociaż kilka torów, jak Melbourne, Horsens czy Teterow, będzie dla mnie nowych. Już teraz prowadzę rozmowy z moimi sponsorami. Mam nadzieję, że ci, którzy dotąd mnie wspierali, czyli Red Bull, Proline, Kronopol i Ekantor teraz mnie nie zostawią.

"Mały" twierdzi, że ma po kontrolą swoje sprawy sprzętowe. - Nie było wielkich zmian sprzętowych, ale mój tuner już do mnie dzwonił i zapraszał do siebie - mówił. - Zresztą ja cały czas jestem w kontakcie z Janem Anderssonem, bo trzeba trzymać rękę na pulsie. On nie chciał ze mną rozmawiać o tym przez telefon, ale wiem, że jest kilka tematów do obgadania. Wielkich zmian, jak już wspomniałem nie ma, ale rewolucja technologiczna w żużlu trwa cały czas. Mechanicy szukają lepszych rozwiązań, gdy idzie o zapłon, gaźnik, czy wreszcie tuning silnika.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.