Po właściwych stronach Błoń. Europa zerka na Kraków

Drużyny z Krakowa robią wszystko, by wyróżniać się na tle drużyn z Anglii, Grecji czy Estonii. Najpierw wrażenie robiły wyniki Cracovii, a teraz Wisła uparła się chyba, że pobije rekord. Szkoda tylko, że niechlubny.

Facebook?  | A może Twitter? 

Najpierw o Wiśle. W piłkarskiej Europie tylko cztery drużyny remisują częściej niż zespół Kazimierza Moskala. Nie ma jednak żadnej takiej w sześciu czołowych ligach (wg rankingu UEFA). Zespołu, który ma taki sam procent zremisowanych spotkań, daleko jednak szukać nie trzeba. Wystarczy spojrzeć na tabelę ekstraklasy i... jest. Pogoń Szczecin też ma na koncie osiem remisów, ale za to jedno zwycięstwo więcej.

Prześledziliśmy wszystkie europejskie najwyższe ligi (wzięliśmy pod uwagę rozgrywki, w których odbyło się minimum 10 kolejek). O ile któregoś zespołu nie przeoczyliśmy, to tylko cztery częściej niż Wisła kończy mecze remisami. Osiem spotkań krakowian na 14 nie zostało rozstrzygniętych, co daje 57 proc. remisów w tym sezonie. To naprawdę dużo.

Nie dość, że Wisła nie wygrywa, to jeszcze ma ogromne problemy z golami. Tzn. albo strzela je jak z rewolweru - sześć z Podbeskidziem Bielsko-Biała, cztery ze Śląskiem Wrocław i Jagiellonią Białystok czy trzy z Lechią Gdańsk - albo okazuje się, że zapomniała naładować bębenka, który był pusty w tym sezonie już w pięciu spotkaniach. Na dodatek na własnym stadionie trafianie do bramki sprawia wiślakom większą trudność niż u rywali.

W Białymstoku udało im się przerwać passę trzech meczów bez gola. Jednak po remisie z Ruchem mają kolejną serię do zatrzymania - trzy spotkania bez bramki na własnym stadionie.

Dla pocieszenia - skoro zahaczamy dziś o Europę - większe firmy niż Wisła mają problemy ze strzelaniem goli. Manchester United też nie zdobył bramki od trzech spotkań, a na Wayne'a Rooneya (tylko dwa gole w lidze) spada dużo większa krytyka niż na Pawła Brożka.

Koniec fenomenów

A Cracovia? Cracovię jeszcze niedawno bez kłopotu można by było wepchnąć w podobną tabelę i zestawić z drużynami, które w Europie są znane komuś więcej niż tylko piłkarskiemu koneserowi. Ale dziś wszystkie serie, które na kibicu mogły robić wrażenie, drużyna Jacka Zielińskiego ma już za sobą. Było 12 kolejnych meczów bez porażki (wyrównany rekord z 1949 roku). Było siedem z rzędu zwycięstw na wyjeździe. W końcu były też 22 mecze, które Cracovia kończyła z co najmniej jednym golem na koncie.

Były. Tę ostatnią passę z hukiem przerwał Górnik. W Łęcznej kibice nie mogli uwierzyć, że to ta sama drużyna, która biła rekordy, zbierała pochwały i wywoływała uśmiechy na twarzach fanów. A piłkarze po meczu nie dowierzali, że mogą zagrać tak słabo. Za to piłkarze Górnika wysłali jasny sygnał do innych drużyn ekstraklasy: "o, tak właśnie trzeba grać z Cracovią". Jeśli jakiś trener będzie potrzebował ściągi, odtworzy sobie mecz w Łęcznej i gotowe.

Dotąd w ataku Cracovii mnożyło się od paradoksów. Z jednej strony w klubie narzekali (głównie ustami trenera), że w kadrze nie ma napastnika z krwi i kości, przed którym mogłoby drżeć pół ligi. Z drugiej krakowianie nie mieli najmniejszych problemów ze skutecznością. Ba! Strzelali aż miło - cztery razy niepokonanej Pogoni, pięć razy mistrzowi z Poznania... Więcej bramek w lidze zdobyła tylko Legia, która ma przecież niezawodnego napastnika - Nemanję Nikolicia.

Dziś najdłuższa seria Cracovii dotyczy meczów, w których nie udało się uniknąć błędów w obronie. W niektórych spotkaniach jest ich tylko kilka, innym razem cała masa. Tak czy inaczej - już od dziesięciu kolejek nie zdarzyło się, by Cracovia zakończyła mecz bez straconego gola.

Optymizm budzi za to inna seria - w piątek będzie szansa na czwarte z rzędu zwycięstwo na własnym stadionie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.