Śląsk Wrocław - Lech Poznań 1:1. Szymon Pawłowski: Straciliśmy kolejne dwa punkty

- Tak bywa czasami, że stwarzasz mniej sytuacji od rywala i wygrywasz. My w meczu ze Śląskiem mieliśmy ich dużo więcej od przeciwnika, a wywozimy stąd tylko punkt - mówi Szymon Pawłowski z Lecha Poznań po remisie 1:1 we Wrocławiu.

Po tym jak lechici wygrali trzy ostatnie mecze, w tym m.in. we Florencji i Warszawie, na pewno liczyli na więcej w starciu ze Śląskiem Wrocław. Mało tego, wygrana na Dolnym Śląsku pozwoliłaby mistrzom Polski zrównać się punktami z drużyną z Wrocławia. - Przyjechaliśmy tu po trzy punkty, bo wiadomo, że nasza sytuacja w tabeli nie jest dobra. Straciliśmy jednak kolejne dwa punkty - uważa skrzydłowy Szymon Pawłowski.

Jego zdaniem wszystko, co złe przytrafiło się Lechowi Poznań w pierwszej połowie. - Przespaliśmy ją. To nie była najlepsza połowa w naszym wykonaniu. Mogliśmy zagrać agresywniej i bliżej bramki Śląska, stwarzać tam więcej sytuacji. Na pewno mogło to wyglądać lepiej. Śląsk nie grał jakiegoś wybitnego meczu. Wykorzystał jedną sytuację, którą miał, a my w pierwszej połowie graliśmy za wolno, brakowało prostopadłych podań, które przyspieszyłyby grę - uważa piłkarz "Kolejorza" i wyjaśnia, że w przerwie w szatni mistrzów Polski nie było nerwowo. - Trener Jan Urban spokojnie przekazał nam swoje spostrzeżenia. Efekt był taki, że to my atakowaliśmy, mieliśmy swoje sytuacje, oddawaliśmy więcej strzałów, posyłaliśmy w pole karne więcej piłek po dośrodkowaniach. Więcej osób chciało grać w piłkę i bardziej się pokazywało. Gdy odzyskiwaliśmy piłkę, byliśmy bliżej bramki Śląska i można było stwarzać sytuacje, ale nic nie chciało wpaść do bramki.

Lechici wyrównali po kwadransie drugiej części po uderzeniu piłki głową przez Macieja Gajosa. Nie cieszyli się jednak specjalnie z tej bramki. Dlaczego? - Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jest okazja, żeby wywieźć stąd trzy punkty. Nie cieszyliśmy się specjalnie po wyrównującym golu, bo wynik 1:1 jakoś nas nie satysfakcjonował, chcieliśmy jak najszybciej zdobyć drugą bramkę.

Piłkarze Lecha Poznań byli przy piłce przez 58 procent meczu ze Śląskiem. Oddali aż dziewiętnaście strzałów, z których siedem było celnych. To więcej niż w trzech meczach, które ostatnio "Kolejorz" wygrywał. - Tak bywa czasami, że stwarzasz mniej sytuacji od rywala i wygrywasz. My w meczu ze Śląskiem mieliśmy ich dużo więcej od przeciwnika, a wywozimy stąd tylko punkt - mówi smutny Szymon Pawłowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.