30 października 2001 roku Włosi przyjechali do Krakowa na mecz rewanżowy drugiej rundy Pucharu UEFA. Wcześniej zespół Franciszka Smudy wyeliminował faworyzowany Hajduk Split, do tego w tabeli ligowej zajmował pierwsze miejsce, więc do spotkania mógł podchodzić z umiarkowanym optymizmem. Niestety dla drużyny z Reymonta, pierwszy pojedynek z Interem, rozgrywany w Trieście, krakowianie przegrali 0:2. Dwie bramki dla gospodarzy w 61. i 65. minucie zdobył Mohammed Kallon. Mimo tego Wisła miała szansę na sprawienie niespodzianki.
Już w czwartej minucie spotkania podanie Tomasza Frankowskiego wykorzystał Żurawski i gospodarze zmniejszyli straty. Kolejne minuty przebiegały pod ich dyktando, jednak kolejne strzały bronił dobrze dysponowany tego dnia Alberto Fontana.
Najbliżej gola był Mirosław Szymkowiak. W 62. minucie meczu piłka po jego uderzeniu z rzutu wolnego odbiła się od słupka. Do ostatnich minut trwał napór piłkarzy z Krakowa, jednak mecz zakończył się tylko wygraną 1:0. Wygraną pamiętną, lecz niedającą awansu do kolejnej rundy.
- Graliśmy z Interem jak równy z równym. Strasznie mi szkoda tego strzału w słupek Szymkowiaka - żałował po spotkaniu Smuda. - Przyjemnie było patrzeć, jak wielki Inter tak bardzo cieszy się po przegranym meczu - mówił z kolei Zbigniew Koźmiński, wiceprezes klubu.
Wygrana z drużyną z Mediolanu zapisała się jednak w historii klubu. Żurawski, Szymkowiak i spółka ograli w końcu drużynę z takimi gwiazdami jak Adriano, Javier Zanetti czy Marco Materazzi. - Jeszcze raz potwierdziło się, że trzeba niemal cudu, żeby taki mały klub jak Wisła wyeliminował takiego potentata, jakim jest Inter - podkreślał po spotkaniu Frankowski.