Mecz Polska - Czechy we Wrocławiu: Bilety tylko u koników z ogromną przebitką!

Kilkadziesiąt tysięcy biletów na mecze piłkarskiej reprezentacji Polski z Islandią i Czechami rozeszło się w dwa dni. Teraz bilety mają już tylko ?koniki? i sprzedają ze znaczną przebitką

Znajdź nas na Facebook'u | Ćwierkamy też na Twitterze

Towarzyski mecz Polska - Islandia zostanie rozegrany 13 listopada na Stadionie Narodowym w Warszawie, a pojedynek Polska - Czechy 17 listopada na Stadionie Miejskim we Wrocławiu. Obiekt we Wrocławiu pomieści około 43 tys. kibiców, a Narodowy 57 tys.

Bilety na mecze sprzedawane były wyłącznie przez internetową stronę kupbilet.pl i wykupiono je w dwa dni! W weekendy padły serwery, tak duże było zainteresowanie kibiców - Nie pamiętam, żeby na mecze towarzyskie tak szybko sprzedano wszystkie bilety - podkreśla Jakub Kwiatkowski, rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Od czterech dni biletów nie ma w oficjalnej sprzedaży, gdyż zostały wykupione. Ale bilety można kupić, tylko że od "koników" i oczywiście znacznie drożej. Bez większych problemów w sieci można znaleźć strony internetowe, na których trwa sprzedaż wejściówek na to spotkanie.

Do "Wyborczej" napisało wielu poirytowanych kibiców, którzy nie zdążyli w oficjalnej sprzedaży kupić biletów na te mecze kadry. Dołączają informacje o stronach, na których trwa nielegalna sprzedaż wejściówek. Jeden z kibiców z Wrocławia napisał do nas m.in.: "Bilety na mecz piłkarski Polska - Czechy we Wrocławiu rozeszły się w kilka godzin po pojawieniu się w otwartej sprzedaży. Problem w tym, że dużą część biletów kupiły tzw. koniki. Prowadzą one teraz regularną - i nielegalną - sprzedaż na stronach internetowych, żądając nawet sześć razy większej kwoty za bilety. To nie tylko łamanie prawa (wykroczenie z art. 133 §1 Kodeksu wykroczeń - choć tylko wykroczenie, za które zapewne można dostać kilkaset złotych mandatu, co przy obrotach idących w tysiące nadal sprawia, że to złoty interes), ale i nieuczciwe postępowanie względem kibiców" - pisze jeden z kibiców.

Bilety na mecz z Islandią na PGE Narodowym kosztowały 40 zł, 60 zł i 100 zł w zależności od sektora. Tańsze były wejściówki na spotkanie z Czechami na Stadionie Miejskim we Wrocławiu, które można było kupić za 40 zł, 50 zł lub 70 zł

Dziś za najtańsze bilety na mecz we Wrocławiu "koniki" chcą 100 zł (sektory narożne - rodzinne). Z kolei za bilet na miejsca za bramką trzeba zapłacić aż 250-300 zł. Wejściówki w najniższym rzędzie, blisko murawy, wyceniono nawet na 500 zł!

PZPN wie o problemach z nielegalną sprzedażą biletów na mecze reprezentacji Polski.

- Takie sytuacje zdarzają się przy okazji każdego meczu reprezentacji Polski - mówi Jakub Kwiatkowski. - Niestety, tak jest w przypadku spotkań z Islandią, a potem z Czechami. Zgłosiliśmy na policję już kilka przypadków, w których prowadzona była nielegalna sprzedaż biletów na mecz z Czechami we Wrocławiu.

Proceder wygląda tak: "koniki" wykupują bilety. Jeden użytkownik może kupić 10 biletów na mecz eliminacyjny oraz 20 wejściówek na spotkanie towarzyskie. Każdy bilet jest imienny, dlatego kibic, finalizując zakup biletów, musi do każdej wejściówki dopisać konkretne dane osobowe. "Koniki" zwykle wpisują dane swoich znajomych bądź rodziny. I potem sprzedają takie bilety.

Koniki często pracują w kilkuosobowych grupach. Dzięki temu mogą oferować kilkadziesiąt biletów na różne sektory, w różnych cenach. Rekordziści w sprzedaży mają nawet ok. 100 różnych wejściówek. I zdarza się tak, że wielu kibiców wchodzi na stadion, mając bilet imienny wypisany na zupełnie inną osobę. Legitymowanie każdego kibica, a więc sprawdzanie zgodności danych na bilecie choćby z tymi w dowodzie osobistym, jest niemożliwe, bo na stadion wchodzi ponad 40 tys. osób. Taka procedura trwałaby kilka godzin.

Rzecznik prasowy PZPN przyznaje, że sprawdzanie zgodności danych na bilecie z dokumentem tożsamości jest wyrywkowe. W ten sposób przed ostatnim meczem Polski z Irlandią w eliminacjach do Euro 2016 wyłapano kilkadziesiąt osób i nie weszły na stadion. A przed jednym z meczów reprezentacji na stadion chciało wejść kilka osób mających bilet z identycznymi danymi. Ostatecznie mecz zobaczył tylko jeden z nich - ten, który na stadion dotarł najszybciej.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.