ŚLĄSK.SPORT.PL w mocno nieoficjalnej wersji. Dołącz do nas na Facebooku >>
- W Bielsku-Białej przerwaliśmy swoją wyjazdową niemoc - i to wygrywając aż 6:0 - więc dlaczego teraz nie mielibyśmy przerwać serii domowych zwycięstw Piasta? - pytał przed meczem Maciej Sadlok, obrońca Białej Gwiazdy. Ambitnie. W końcu od początku sezonu ludzie Radoslava Latala wygrali przy Okrzei wszystko, co się dało, czyli pięć meczów. Tym sposobem nawet oni sami zaczęli wspominać o "twierdzy Gliwice".
Chrapkę na to, by ów tytuł wyrzucić do kosza, mieli Paweł Brożek i Wilde-Donald Guerrier. Blisko było zwłaszcza po indywidualnej akcji Haitańczyka z 40. minuty, ale - na szczęście dla gliwiczan - Jakub Szmatuła jego strzał świetnie sparował. Tyle że niedługo potem bramkarz Piasta popełnił poważny błąd - piłkę do Heberta podał w taki sposób, że przejął ją wspomniany Guerrier. Tak oto wespół z Brożkiem znalazł się w idealnej sytuacji, ale jakimś cudem kilkanaście sekund później... z prowadzenia cieszyli się gospodarze! Patrik Mraz zagrał bardzo precyzyjnie do Martina Nespora, a ten już wiedział, jak powinien się zachować. Tym sposobem zespół Latala rzutem na taśmę - bo już w doliczonym czasie pierwszej połowy - zrehabilitował się za kilka wcześniejszych szans (zwłaszcza Sasy Zivca i Nespora).
Po zmianie stron podobny cel założyła sobie jednak ekipa Kazimierza Moskala, regularnie goszcząc pod polem karnym Szmatuły. Co prawda długo nie wynikało z tego praktycznie nic, ale w 69. minucie wyrównanie było już o krok - po podaniu Brożka w wymarzonej sytuacji znalazł się Krzysztof Mączyński. I choć pewnie nawet kibice Piasta widzieli już piłkę w siatce, pomocnik Wisły zawiódł! To obudziło miejscowych. W krótkim czasie Piast odpowiedział strzałami Zivca, Mraza i Gerarda Badii. Broniąc dwa ostatnie, Radosław Cierzniak zgłosił się do konkursu na najlepszą interwencję meczu. Co na to Szmatuła? W 90. minucie uratował swój zespół, zabierając gola Brożkowi.
Jak widać, w końcówce było naprawdę gorąco, choć wynik zmianie już nie uległ. Piast utrzymał więc sześciopunktową przewagę nad wiceliderem ze Szczecina, a w niedzielę będzie trzymał kciuki za potknięcie Legii Warszawa. Jeśli ta przegra w Zabrzu, do lidera będzie tracić już 11 oczek.