Przed sezonem Krzysztof Szewczyk, trener Pszczółek, przekonywał, że MKS Polkowice to solidna ekipa, która może sporo namieszać w tym sezonie. Słowa potwierdzał fakt, że w ostatniej kolejce zawodniczki z Dolnego Śląska pokonały brązowe medalistki poprzednich rozgrywek - Energę Toruń. Jednak w spotkaniu z akademiczkami MKS tylko przez pierwsze dziesięć minut utrzymywał tempo Pszczółek, które prowadziły tylko jednym oczkiem (11:10). Co ciekawe, w pierwszej odsłonie punkty dla przyjezdnych zdobywały tylko Amerykanki Leah Metcalf i Jashmin Player, a na początku drugiej kwarty swoje punkty dorzuciła Kateryna Dorogobuzowa. Pierwsze punkty Polki padły dopiero w 16. minucie po rzucie za trzy Olivii Szumełdy-Krzyckiej. Był to też sygnał dla całej ekipy, że należy odskoczyć od gospodyń. Końcówkę kwarty lublinianki wygrały aż 17:3 i do szatni schodziły z dość bezpiecznym prowadzeniem (34:23).
Trzecia cześć meczu to już popis Pszczółek, które zaimponowały szczególnie w defensywie. Świetna gra w obronie wymusiła wiele strat MKS-u, a także rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Pierwsze punkty gospodynie zdobyły dopiero po ponad ośmiu minutach od wznowienia gry. Koszykarki Szewczyka były zdecydowanie bardziej skutecznie. Wygrały tę kwartę 19:5 i miały już 25 oczek przewagi.
W ostatniej kwarcie akademiczki zaczęły być rozkojarzone, bo MKS rzucił osiem punktów z rzędu. Lublinianki w porę się przebudziły i nie dały wyrwać sobie zwycięstwa. Najlepiej wśród Pszczółek zaprezentował się amerykański zaciąg. Dwie z nich na swoim koncie zapisały double-double. Player do 14 punktów dołożyła 12 zbiórek, a Destiny Williams miała 10 oczek i tyle samo zbiórek.
MKS Polkowice: McKenith 7, Stankiewicz 5, Gala 2, Schmidt 10, Majewska 4, Bojović 3, Kaczmarska 2, Michael 9, Greene 6. Pszczółka AZS UMCS Lublin: Owczarzak 6, Szumełda-Krzycka 7, Szczepanik 4, Williams 10, Jujka 5, Player 14, Metcalf 10, Dorogobuzova 6, Morawiec.
