Drużynę Widzewa w środę poprowadził Vladimir Bednar, asystent Witolda Obarka, który podał się do dymisji. Widzewiacy od początku meczu z Orłem grali tak, jak nauczył ich wcześniejszy trener: agresywnie, wręcz na pograniczu faulu. Ale ich futbol był też bardziej przemyślany niż gospodarzy, dlatego szybko tworzyli sobie sytuacje. Już w pierwszych minutach meczu strzelali m.in. Michał Czaplarski czy Kamil Zieliński. Szczególnie dobrze prezentował się drugi z wymienionych piłkarzy, który dobrze utrzymywał się przy piłce, raz po raz popisywał się dryblingiem i sam potrafił wypracować sobie pozycję strzelecką. Widzewiakom brakowało jednak wykończenia...
...ale tylko do 16. minuty. Po kolejnym rzucie rożnym kiks obrońcy gospodarzy wykorzystał Michał Pietras, który z bliska wpakował piłkę do siatki. Na drugą bramkę nie trzeba było długo czekać. Świetne prostopadłe podanie do Adriana Budki posłał Kamil Bartos. Doświadczony skrzydłowy zamarkował drybling w polu karnym, po czym podał do niepilnowanego Zielińskiego, a temu nie pozostało nic innego, niż podwyższyć wynik meczu.
Jeszcze przed przerwą mogło być 3:0. Po kolejnej świetnej zespołowej akcji piłkę dostał Adrian Budka, który czekał, aż Adrian Kralkowski wyjdzie z pozycji spalonej. W końcu nie wytrzymał i podał koledze, a sędzia oczywiście podniósł chorągiewkę.
Widzew prezentował się lepiej, ale gdy to Orzeł tworzył sobie sytuacje, było naprawdę groźnie. Łodzianie wyraźnie gubili się w obronie i kilka razy mogli stracić gola. Za każdym razem wychodzili jednak z opresji i bramki dla gospodarzy nie było. Do 43. minuty. Dobre podanie w pole karne dostał Radosław Kuciński i Orzeł strzelił kontaktową bramkę. Chwilę później pomocnik jeszcze raz uderzył, ale piłkę wyłapał Michał Sokołowicz.
W szatni Widzewa padło dużo ostrych słów. Łodzianie otwarcie mówili sobie, że nie mogą grać kiepsko w obronie, ale chcieli też podwyższyć wynik. I rzeczywiście mogli. Grający wyjątkowo w obronie Czaplarski podał przez całe boisko do Bartosa, a on dostrzegł Zielińskiego. Tym razem napastnik nie dryblował, ale od razu oddał piłkę wychodzącemu na pozycję Kralkowskiemu. On zaś nie trafił dobrze w piłkę i tylko cud uratował Orła od straty trzeciej bramki.
Z czasem tempo meczu spadło i wydawało się, że widzewiacy mieli coraz mniej sił. Nie grali już z taką swobodą jak w pierwszej połowie. Próbowali więcej strzałów z dystansu, a w akcjach kombinacyjnych lepiej prezentował się Orzeł. Gospodarze tworzyli sytuacje, ale brakowało im szczęścia.
W natarciu Orła w końcu dobrą piłkę w pole karne dostał Zieliński. Piłkarz Widzewa świetnie przyjął futbolówkę i minął rywala, a chwilę później strzelił trzeciego gola.
Łodzianie zaczęli swobodnie wymieniać piłkę w bezpiecznej strefie, ale Bednar krzyczał, by jego podopieczni ruszyli do przodu. Szkoleniowiec Widzewa w końcu zdecydował się na zmiany. Zeszli Bartos, Kralkowski i Zieliński, a weszli Konrad Puchalski, Damian Kozieł i Igor Świątkiewicz. Co ciekawe, przy zejściu Zielińskiego kibice skandowali jego nazwisko, dziękując mu za świetny występ.
Widzew kontrolował wynik do końca meczu i ostatecznie wygrał 3:1. Co ciekawe, był to pierwszy i ostatni występ łodzian pod wodzą Bednara. W czwartek po południu oficjalnie poznamy nazwisko nowego szkoleniowca. Czy będzie to Marcin Płuska ( więcej tutaj )?
Orzeł Nieborów - Widzew Łódź 1:3 (1:2)
Bramki: Michał Pietras (16.), Kamil Zieliński (22., 77.) - Radosław Kuciński (43.)
Orzeł: Jędrzejewski - Perzyna (84. Mitrowski), Pomianowski, Plichta, Rembowski - Tkacz (73. Periżok Ż), Kosiorek (76. Mariusz Trakul), Kuciński, Rafał Trakul, Świdrowski (70. Mitrowski) - Sut
Widzew: Sokołowicz - Pietras, Dudała Ż, Milczarek, Czaplarski - Budka, Okachi, Rachubiński, Bartos (82. Puchalski) - Kralkowski (76. Kozieł), Zieliński (82. Świątkiewicz)