Piast Gliwice - Lechia Gdańsk 2:1. Lider się męczył, ale wrócił na zwycięską ścieżkę!

Szybko stracona bramka, a w końcówce gra w liczebnym osłabieniu. Piast Gliwice nie miał łatwej przeprawy, ale to naszpikowana znanymi nazwiskami Lechia Gdańsk zeszła z boiska pokonana.

Piast Gliwice znowu zagra w europejskich pucharach? Podyskutuj na Facebooku >>

Rzut oka na ligową tabelę i można było pomyśleć, że ludzie Radoslava Latala przystępują do rywalizacji bez większej presji. Nawet w przypadku zwycięstwa Lechii o utrzymanie pierwszego miejsca mogli być przecież spokojni. Dla nich gra toczyła się jednak o inną wysoką stawkę - poważne traktowanie. W końcu już od swojego pierwszego dnia na fotelu lidera przez większość tzw. ekspertów typowani są do roli zespołu, który za moment wróci na swoje miejsce, czyli w okolice środka stawki. A że tydzień temu pozwolili się ograć Pogoni, tego typu opinii tylko przybyło. Czy słusznie?

Nie minęło nawet pięć minut i argument tym, którzy w Piasta nie wierzą, dał efektownym strzałem z rzutu wolnego Ariel Borysiuk. Inna sprawa, że z punktu widzenia gliwiczan było coś gorszego niż wynik - gra. Ekipa z Okrzei nie potrafiła zbliżyć się do formy, jaką imponowała przed reprezentacyjną przerwą. Brakowało dokładności, akcje się nie kleiły. Co innego goście, którzy w ofensywie czuli się zdecydowanie bardziej swobodnie. Ot, chociażby w 25. minucie, kiedy po indywidualnej akcji Michał Mak stanął przed bardzo dobrą szansą, ale na szczęście dla miejscowych uderzył w środek bramki. Wyglądało więc na to, że jeśli wynik ulegnie zmianie, to na korzyść drużyny z Gdańska. Tyle że weto postawiło trio Hebert - Josip Barisić - Martin Nespor. To po ich akcji sfinalizowanej mierzonym strzałem tego ostatniego Piast na chwilę przed przerwą wyrównał.

Wyrównało się też całe spotkanie. O ile jednak sytuacji podbramkowych było mniej więcej po równo, o tyle bardziej między słupkami napracować się musiał Jakub Szmatuła. Daniel Łukasik i Borysiuk przetestowali go bowiem naprawdę solidnie. Skuteczny okazał się dopiero Rafał Janicki, choć - niestety dla Lechii - obrońca gdańszczan trafił do własnej bramki! W ten sposób przypłacił próbę powstrzymania Heberta, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu po rzucie rożnym Patrika Mraza.

Temu spotkaniu pisana była jednak nerwowa końcówka. Końcówka, którą gospodarze musieli rozegrać w osłabieniu, bo za uderzenie - choć w ferworze walki - Janickiego drugą żółtą kartką został ukarany Nespor. Lechia ruszyła do przodu i była bliska wyrównania, bo w 89. minucie próba Borysiuka zatrzymała się na słupku! Ostatecznie jednak trzy punkty zostały w Gliwicach. Sensacyjny lider z Okrzei nadal więc ma się dobrze.

ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwuj już teraz >>

Co jest bardziej prawdopodobne na koniec sezonu?
Więcej o:
Copyright © Agora SA