Rok temu był bez klubu, a na Węgrzech kibice obwiniali go o odebranie nadziei na mistrzostwa świata. Dziś obrońca Wisły powoli odbudowuje reputację.
Za Markiem Zieńczukiem latami ciągnęły się niewykorzystane sytuacje w meczu z Panathinaikosem Ateny, a za Mariuszem Jopem samobójcza bramka z Cracovią. Guzmicsowi też przytrafiła się wpadka, która zahamowała karierę.
We wrześniu 2013 r. Węgrzy grali z Rumunami kluczowe spotkanie o awans do MŚ. Wygrana dałaby im wielką szansę na wyjazd do Brazylii, ale sprawa skomplikowała się już w 2. minucie, gdy Guzmics popełnił wielki błąd - wyłożył piłkę rywalowi i było 1:0. Spotkanie skończyło się 3:0, Węgrzy na mundial nie pojechali, a po eliminacjach Guzmics nie dostał powołania do reprezentacji przez blisko dwa lata.
Chciał też zmienić klub. Po ponad 10 latach postanowił rozstać się z Szombathelyi Haladas, ale tu czekało drugie rozczarowanie, bo po Węgra nie ustawiła się kolejka chętnych. Nie zaliczył testów w Blackburn Rovers, więc spróbował szczęścia w Wiśle. Po kilku dniach przekonał trenera Franciszka Smudę i podpisał umowę. - Wyjechał z Węgier, bo siedział w nim błąd, który popełnił w meczu z Rumunami. Strasznie się z tym męczył i tak znalazł się w Krakowie - mówił ówczesny szkoleniowiec Wisły.
Przy Reymonta Guzmics powoli odbudowywał markę. Nie popełniał większych błędów (choć zawinił przy golu w ostatnim meczu ligowym) i sporo uczył się od Arkadiusza Głowackiego. W końcu docenił go też selekcjoner reprezentacji i powołał na ostatnie spotkania.
Guzmics miał być rezerwowym, ale w 25. minucie piątkowego meczu z Rumunią zastąpił kontuzjowanego Rolanda Juhasza. Spotkanie skończyło się 0:0 i w poniedziałek Guzmics był już podstawowym stoperem przeciwko Irlandii Północnej. W 74. minucie z bliska wepchnął piłkę do siatki, ale by zostać bohaterem, zabrakło kilkunastu sekund. Irlandczycy wyrównali w ostatniej akcji. - Niby jestem zadowolony z gola, przeważa rozczarowanie, bo wypuściliśmy zwycięstwo z rąk. W szatni po meczu wszyscy patrzyli w ziemię, nikt się nie odzywał - opowiadał Guzmics zaraz po spotkaniu.
Mimo to dwie kolejki przed końcem eliminacji, Węgrzy nie są bez szans. Zajmują trzecie miejsce i tracą trzy punkty do Rumunów oraz cztery do Irlandii Północnej. - Nie chcę spekulować na temat naszych szans na awans. Za wszelką cenę musimy wygrać następny mecz - podkreśla obrońca Wisły.
Węgrzy zmierzą się jeszcze z Wyspami Owczymi i Grecją. Tymczasem Guzmics wraca do Krakowa i przygotowuje się do poniedziałkowego meczu Wisły z Górnikiem w Łęcznej.