Lekkoatletyczne MŚ. Złota dieta Pawła Fajdka

- Nigdy nie umiał przegrywać, w IV klasie podstawówki grał w piłkę nożną, walczył, aż odzyskał piłkę - mówi o Pawle Fajdku jego pierwsza trenerka Jolanta Kumor. W niedzielę 26-latek obronił tytuł mistrza świata w rzucie młotem.

Fajdek w tym roku zdominował rywalizację na światowych rzutniach. Wychowany w Żarowie pod Świdnicą młociarz na 15 najdalszych rzutów w tym roku jest autorem 12 z nich. Kapitalną formę potwierdził w Pekinie, gdzie był klasą dla samego siebie.

Ukradł show Boltowi

Gdy latem ubiegłego roku Fajdek podczas V Memoriału Kamili Skolimowskiej na Stadionie Narodowym w Warszawie ustanawiał nowy rekord Polski, rzucając młotem na odległość 83,84 m, w imprezie brał udział jamajski sprinter Usain Bolt, największa gwiazda lekkoatletyki.

W wywiadzie dla "Wyborczej" Fajdek tak opowiadał o konkursie na Stadionie Narodowym i spotkaniu z Jamajczykiem: - Usain to bardzo sympatyczny człowiek. Przed zawodami zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Po nich Jamajczyk pogratulował mi z kolei wyniku. Był nawet trochę zazdrosny. Mówił, że skradłem mu show, bo trybuny na Stadionie Narodowym bardziej niż jego biegiem emocjonowały się rekordem Polski.

Teraz historia ponownie zatoczyła koło. W niedzielę w Pekinie to znów Bolt był największą gwiazdą imprezy. Jego pojedynkiem sprinterskim na 100 m z Justinem Gatlinem pasjonowali się wszyscy. Jamajczyk wygrał dosłownie o grubość włosa, bo o 0,01 s.

W niedzielę o wyczynach Polaka było jednak nie mniej głośno niż o zwycięstwie Bolta nad Gatlinem. Fajdek obronił mistrzowski tytuł - posłał młot na odległość 80,88 m i stał się absolutnym dominatorem w swojej konkurencji. Drugiego Dilszoda Nazarowa pokonał o ponad dwa metry. W rzucie młotem to przepaść.

Głodny mistrz

- To były dla mnie bardzo trudne zawody. Piekielnie ciężko startuje się z pozycji, na której wszyscy oczekują od ciebie już w pierwszej kolejce rzutów powyżej 80 m. Skupiłem się na sobie i taki schemat, jaki założyłem jeszcze w pokoju, wykonałem - ocenił w rozmowie z PAP Fajdek.

Mimo że pierwsze dwa rzuty miał nieudane, to złoto wywalczył bez problemów. Jednak jak sam przyznał, w czasie finałowego konkursu nie czuł się najlepiej, bo z każdym kolejnym dniem pobytu w Chinach... opadał z sił. Wszystko z powodu specyficznej diety.

- Niestety, nie jemy tu dobrze, jedzenie w Pekinie nie zachwyca. Jem głównie rozgotowany makaron i mięso, które rzadko kiedy jest smaczne. Ograniczyłem się zatem do minimum, które jest potrzebne, żeby przeżyć, a na mieście wolę nie jeść. Mam nadzieję, że dociągnę jeszcze parę dni do wylotu i zjem coś dobrego w domu - powiedział najmłodszy mistrz świata w historii rzutu młotem.

Rzucił piłkę w kąt

Fajdek pewnie nigdy nie stanąłby w kole, gdyby nie Jolanta Kumor. To za jej namową rozpoczął treningi, chociaż jak każdy młody chłopak wolał biegać po szkolnym boisku za piłką i marzył o karierze piłkarza.

- Paweł nigdy nie umiał przegrywać. W IV klasie podstawówki grał w piłkę nożną, walczył, aż odzyskał piłkę. Stwierdziłam wtedy, że warto byłoby się nim zainteresować - wspomina Kumor.

Sukces Fajdka niestety nie jest efektem znakomitego zaplecza treningowego, bo chociaż to stale się poprawia, to w czasach młodości obecnego mistrza było ono w fatalnym stanie. Pierwsze rzuty Fajdek wykonywał w pobliżu pola ziemniaków i ze społecznie wybetonowanego koła.

Tak pierwsze treningi sprzed kilkunastu lat wspomina Kumor: - Rzutnia, na której trenowaliśmy, na 70. metrze miała zawory gazu, były też metalowa bramka i drzewa, a otaczały nas pola. Do młotów musieliśmy przywiązywać czerwone kokardki, żeby się nie zgubiły.

Mimo trudnych warunków Fajdek nie zrezygnował i w tej prowizorce wykuł charakter zwycięzcy.

Chłop jak Złoty Dąb

Żarów, skąd pochodzi Fajdek, to siedmiotysięczna miejscowość w powiecie świdnickim. Rodzice Fajdka z bratem mieszkają w Wierzbnej, małej wiosce obok.

26-letni młociarz jest chlubą gminy. W niedzielę w jego rodzinnych stronach nie powstała jednak żadna specjalna strefa z telebimem, gdzie mieszkańcy mogliby śledzić konkurs z udziałem Fajdka.

- Paweł otrzymał już statuetkę Złotego Dębu podczas Dni Żarowa. Na terenie naszej gminy w taki właśnie sposób honoruje się zasłużone osoby. Paweł za wkład w sport nie tylko naszej gminy, ale też całego kraju z pewnością zasługiwał na takie odznaczenie - mówi Grzegorz Osiecki, zastępca burmistrza Żarowa.

Niewykluczone, że ta niewielka miejscowość wkrótce doczeka się kolejnych lekkoatletycznych czempionów.

- Rok temu gmina Żarów wybudowała rzutnię lekkoatletyczną o długości ponad 80 m, czyli mniej więcej tyle, ile rzuca nasz zawodnik. Odbywają się tam treningi dla dzieci i młodzieży z rzutów młotem i pchnięcia kulą. Poza tym pani trener Jolanta Kumor prowadzi też zajęcia lekkoatletyczne przy szkole. Liczę, że ktoś pójdzie śladami Pawła - kończy Osiecki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.