GKS Katowice. Sześciokrotny mistrz Polski nie zgłosi się do rozgrywek

HC GKS Katowice nie przekształci się w sportową spółkę akcyjną, a tym samym nie zyska prawa do dalszej gry w ekstralidze. - Kocham hokej, ale zabić się za niego nie dam - mówi Dariusz Domogała, wiceprezes śląskiego klubu.

Sześciokrotny mistrz Polski od dawna zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. W minionym sezonie katowiczanie byli największym popychadłem ligi. Porażki kilkunastoma bramkami były w przypadku tej drużyny normą. Zespół jednak przetrwał, a na dodatek zachował miejsce w elicie. Nie ma jednak perspektyw na dalsze funkcjonowanie klubu. Tymczasem inauguracja nowego sezonu nastąpi już 6 września.

ŚLĄSK.SPORT.PL w mocno nieoficjalnej wersji. Dołącz do nas na Facebooku >>

Wojciech Todur: Przystąpicie do rozgrywek?

Dariusz Domogała: - Nie ma takiej opcji. Na pewno nie pod szyldem HC GKS-u Katowice. Dotąd, gdy w lidze mogły grać jeszcze stowarzyszenia, to jakoś udawało mi się to ciągnąć. Ze spółką nie poradzę. Nie jest sztuką powołać spółkę na papierze. Sztuką jest nią zarządzać. Sam jednak tego nie zrobię. Brakuje mi już sił, czasu i energii.

A może nie chce Pan już kolejnych upokorzeń i kompromitacji drużyny?

- Miniony sezon rzeczywiście był dla GKS-u bardzo trudny. Śmiano się z nas. Nabijano. Wysokie porażki bolały. Tyle że efekt był taki, że to miejsce w ekstralidze jednak obroniliśmy. Ktoś może powiedzieć, że nie było warto. Ja jednak przypominam, że GKS po ostatnim spadku tkwił w pierwszej lidze przez długie siedem lat i nie potrafił się z niej wydostać. To również kosztowało dużo pieniędzy, a efekt był żaden. Dlatego uważam, że warto nam pomóc. Zachować miejsce w elicie.

Kto wam może jeszcze pomóc?

- GKS Katowice. Wielosekcyjny klub, który ma być sportową wizytówką miasta. Tam mają ludzi i możliwości, żeby powołać spółkę i sprawnie nią zarządzać.

Miasto rzeczywiście chce silnego hokeja. Tyle że miał to być zespół powstały w oparciu o GKS i Naprzód Janów. Wy tymczasem nie potraficie się dogadać.

- I wygląda na to, że już się nie dogadamy. Na to nie ma żadnych szans. Chcieliśmy, ale Naprzód odpowiedział "nie". Nie będę teraz mówił o powodach, bo to nie moja sprawa. Szkoda, że tak się stało, bo była szansa na stabilizację.

Krzysztof Mikuła, wiceprezydent Katowic, zapowiedział, że w tej sytuacji z czasem powstanie nowy klub - już bez udziału HC GKS-u i Naprzodu.

- Jeżeli to jedyne wyjście, to ja się pod nim podpisuję. Mnie zależy przede wszystkim na hokeju w Katowicach. Jeżeli trzeba, to oddamy miejsce w ekstralidze takiej drużynie.

Mirosław Minkina, prezes Śląskiego Związku Hokeja na Lodzie, zaproponował, żeby pod szyldem GKS-u grała młodzieżowa reprezentacja Polski wzmocniona kilkoma obcokrajowcami.

- To dobry pomysł. Szczególnie, że dalsza gra SMS-u Sosnowiec, czyli młodzieżowej reprezentacji Polski, w pierwszej lidze naprawdę mija się z celem. Do rozgrywek zgłosiło się tylko pięć drużyn. Gdańsk, Dębica, Legia Warszawa i dwa SMS-y. No to od kogo ci młodzi ludzie mają się uczyć? To już naprawdę lepiej dać im szansę gry w ekstralidze.

I tak na wszystko się Pan zgadza?

- Zależy mi na tym, żeby GKS przetrwał. Sam tego już nie pociągnę. To zadanie dla mistrza świata, którym nie jestem. Na grę na takim poziomie jak w minionym sezonie już się nie piszę. Zresztą to by nie miało żadnego sensu, bo po zakończeniu nadchodzących rozgrywek jedna drużyna jednak opuści ekstraligę. Warto powalczyć o to miejsce, bo nie ma żadnych gwarancji na to, że jeżeli po roku przerwy GKS zgłosi na nowo zespół, to zagra on z najlepszymi. Równie dobrze może zacząć rywalizację od ligi pierwszej czy nawet drugiej. A to kosztuje.

Pewnie dostałby "dziką kartę".

- Może tak, a może nie.

Mówi Pan, że HC GKS odda miejsce w elicie, ale was tak naprawdę w ekstralidze nie ma. Nie uwzględniono was w terminarzu.

- To tymczasowy terminarz. Jeszcze może się zmienić. Spełniliśmy szereg warunków, które umożliwiały nam grę z najlepszymi, ale gdy doszliśmy do punktu "powołanie sportowej spółki akcyjnej", to uznaliśmy, że to nie ma sensu. Kocham hokej, ale nie dam się za niego zabić. Chcę jeszcze trochę pożyć. Doczekać wnuków.

Czy GKS w ogóle istnieje? Ma jakichś zawodników?

- Nie ma. To znaczy jestem z kilkoma graczami w kontakcie. Obcokrajowcy też by się znaleźli. Drużyny jednak nie ma.

Ma Pan jeszcze jakiegoś asa w rękawie? Czeka Pan na rozmowy z miastem lub władzami wielosekcyjnego GKS-u?

- Dojdzie to takich rozmów, ale czasu wiele już nie ma. Jeżeli wiążące decyzje nie zapadną do końca sierpnia, to GKS zniknie z hokejowej mapy Polski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.