Podbeskidzie Bielsko-Biała. Wojciech Borecki: To budzi grozę [WYWIAD]

Wojciech Borecki, prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała, jest mocno rozczarowany grą i wynikami ?Górali?, ale o zwolnieniu trenera Dariusza Kubickiego na razie nie myśli.

Jesteś kibicem z Bielska-Białej? Dołącz do nas na fejsie! >>

Po pięciu ligowych kolejkach Podbeskidzie ma na swoim na koncie tylko dwa punkty. Zespół nie wygrywa, a przy tym gra bardzo nerwowo i nierówno. Czy zapłaci za to trener Dariusz Kubicki?

Wojciech Todur: Pewnie nie tak wyobrażał pan sobie początek sezonu.

Wojciech Borecki: Zdecydowanie nie tak! Ani wyniki, ani poziom sportowy nie są na zadowalającym poziomie. Wiemy, że zespół jest w trakcie przebudowy. Że znacznie odmłodzona została kadra drużyny. Znaleźliśmy się na głębokim zakręcie. To się jednak zdarza. Wierzę, że sobie z tym poradzimy.

Co Pana niepokoi najbardziej?

- Powielanie błędów, które nie przystoją zawodnikom z ekstraklasy. Zdarzają nam się kiksy, które znam z boisk niższych lig, ale nie sądziłem, że mogę zobaczyć je również w wykonaniu piłkarzy Podbeskidzia. Nie chcę oglądać zawodników w koszulkach zespołu z Bielska-Białej, którzy chwilami się kompromitują. Oczekuję analizy, wyciągnięcia wniosków i znaczącej poprawy.

Rozumiem, że ma tego dokonać trener Dariusz Kubicki?

- Nie tylko on, ale i cały sztab szkoleniowy. Dariusz Kubicki to doświadczony szkoleniowiec, który z niejednego pieca chleb jadł. Wierzę, że skutecznie zadziała i pomoże drużynie.

Trener Kubicki pracuje w Bielsku-Białej od końcówki minionego sezonu. Jego cały dorobek to ledwie dwie wygrane w dwunastu spotkaniach. Przyzna pan, że to słaby wynik?

- Słaby. Powtarzam jednak, że wciąż wierzę i mam zaufanie do tego szkoleniowca. Trener nie ma łatwego zadania. Tak jak mówiłem, zespół został poważnie odmłodzony. Nie przyszli do nas piłkarze, którzy byli wyróżniającymi się postaciami w ekstraklasie. Postawiliśmy raczej na zawodników, którzy mają potencjał, żeby w lidze dopiero zaistnieć.

To także powoduje, że brakuje nam zgrania i pewności. Stąd i błędy. Gorzej, że czasami przytrafiają się takim zawodnikom jak chociażby nasz bramkarz Emilijus Zubas. Gdy po jego błędzie wpadł gol w ostatnim meczu z Pogonią Szczecin, to zaraz przypomniały mi się duchy minionego sezonu, gdy również traciliśmy zbyt łatwo gole.

Irytujące jest to, że gramy od ściany do ściany. Piętnaście minut porywające - z dużą ilością sytuacji pod bramką rywala, z golami, a potem nagle zapominamy jak się gra w piłkę. Wszystko wraca do normy.

No chyba właśnie nie chciałby pan, żeby to była norma?

- Zdecydowanie nie. Chcę stabilizacji na dobrym, ligowym poziomie. Chcę chociażby takiej gry jak na inaugurację ligi w Lubinie, gdy chwalono nas za organizację gry, za mądrą budowę ataku pozycyjnego. Chcę trzech punktów, które na nowo natchną zespół wiarą w sens pracy.

A terminarz wam w tym nie sprzyja...

- To prawda. Przed nami trzy trudne spotkania. Wyjazd do Wrocławia, potem Lechia u siebie i trudny wyjazd do Poznania. To budzi grozę... Na pewno się jednak nie poddamy.

Mówi pan, że czeka na rozmowę z trenerem Kubickim. Musi pana przekonać, że nadal powinien prowadzić zespół?

- Nie w tym rzecz. Chcę usłyszeć od niego, że wie, jak zaradzić naszym problemom. Tematu zmiany trenera na razie nie ma.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.