Ekstraklasa. Tąpnięcie w Górniku Zabrze

Ostatnie miejsce w tabeli wywołuje rewolucyjne nastroje wśród kibiców. Działacze przekonują, że celem czternastokrotnego mistrza Polski ciągle jest pierwsza ósemka. We wtorek zarząd rozmawiał z trenerami i piłkarzami.

Od powrotu do ekstraklasy Górnik w pięciu poprzednich sezonach zawsze kończył ligę w pierwszej ósemce (kolejno miejsca: 7., 6., 5., 8., 6.). Po czterech kolejkach tych rozgrywek nie ma nawet punktu (zremisował z Wisłą, ale startował z minusowym punktem za zaniedbania w spełnieniu wymogów licencyjnych). Zajmuje ostatnie miejsce w lidze.

We wtorek zarząd spotkał się z radą drużyny: Adamem Danchem, Radosławem Sobolewskim, Łukaszem Madejem, Bartoszem Iwanem i Rafałem Kosznikiem. Dyskutowano o tym, co trzeba zmienić. - Żeby zacząć wygrywać, drużyna musi bardzo poprawić grę obronną. Liczymy, że tak będzie już od sobotniego spotkania z Niecieczą - mówi Krzysztof Maj, wiceprezes zabrzańskiego klubu.

Część kibiców winę za nieudany start w lidze zrzuca na trenerów. Fani ze Stowarzyszenia Kibiców Zabrzańskiego Górnika "Torcida Górnik" w oświadczeniu zażądali natychmiastowej reakcji zarządu oraz właściciela klubu. Nie ma punktów, więc oczekują dymisji Roberta Warzychy i Józefa Dankowskiego.

- Kibice mają swoje prawa, ale nie mogą przecież decydować o zmianach na stanowisku trenera - uważa Robert Warzycha. - Jeśli coś zmieniać, to pozostają dwie drogi: albo zwolnić szkoleniowca, albo wzmocnić skład. Przed rozpoczęciem sezonu wiedzieliśmy, na czym stoimy. Potrzebowaliśmy bramkarza, środkowego obrońcy i napastnika - przypomina.

Górnik pozyskał Sebastiana Przyrowskiego, ale 34-letni golkiper na razie spisuje się bardzo przeciętnie. Stoper Bartosz Kopacz, który wrócił z wypożyczenia z Niecieczy, też na razie nie zastąpił w pełni Błażeja Augustyna, który odszedł do szkockiego Heart of Midlothian. - Bartek, z całym szacunkiem dla niego, jest na razie bardziej uzupełnieniem niż wzmocnieniem. Potrzebuje czasu, żeby dobrze wkomponować się w zespół. Ciągle są jakieś przymiarki w sprawie transferów, ale na razie brakuje konkretów - mówi Warzycha Sport.pl. Co na to wiceprezes Maj? - Cały czas szukamy. Chodzi przede wszystkim o obcokrajowców - mówi.

Z naszych informacji wynika, że choć w Zabrzu jest nerwowo, dwa najbliższe mecze na pewno poprowadzi duet Warzycha - Dankowski. To właśnie od wyników wyjazdowych spotkań z Zagłębiem Sosnowiec (w środę w 1/16 finału Pucharu Polski) i Niecieczą (w sobotę w lidze) będzie zależało, czy zostaną w Górniku.

- Nie chcę najeżdżać na Roberta, ale coś w grze Górnika ewidentnie nie funkcjonuje - uważa z kolei Andrzej Iwan, napastnik Górnika z lat 80. (dziś w klubie gra jego syn Bartosz). - W poprzednim sezonie awans do grupy mistrzowskiej Górnik wywalczył dzięki bardzo dobremu początkowi. Później wszystko zaczęło się rozmywać. Oglądam mecz i zastanawiam się, czy ta drużyna wie, co ma robić na boisku. Nie jest to kadra wirtuozów, ale i tak chętnie zobaczyłbym, jak radzi sobie z nią choćby Janek Urban - mówi Iwan. Obaj zdobywali tytuły dla Górnika w latach 80. Urban, który dla kibiców Górnika jest symbolem sukcesów, nie pracuje w żadnym klubie, odkąd w marcu został zwolniony z Osasuny Pampeluna.

Pytamy Iwana o kryzys w Górniku. - A może po prostu tak krawiec kraje, jak mu materii staje? - dopytujemy. - Coś w tym jest, ale proszę zwrócić uwagę na transfery Górnika. W kadrze widnieje mnóstwo pomocników, a od dawna wiadomo, że potrzeba tam napastnika. Brakuje pomysłu, jak sobie z tym problemem poradzić. Zresztą podobnie jest z funkcjonowaniem klubu. Fajnie, że długi zostały spłacone, ale przecież zrobiło to miasto. Nie można polegać wyłącznie na nim. Tylko jak coś ma się zmienić, skoro klubem cały czas rządzą te same osoby? Na dodatek od miesięcy nie ma na Roosevelta prezesa - zauważa Iwan.

Górnikiem od lutego rządzi prokurent Andrzej Pawłowski, który spędził 20 lat w instytucjach finansowych rynku kapitałowego. Jest odpowiedzialny za przeprowadzenie restrukturyzacji finansów Górnika. Na początku roku przeprowadzono emisję obligacji na kwotę 35 mln zł. To był pomysł na odbudowę klubowych finansów, bo klub miał mniej więcej właśnie tyle długu. Górnik nie byłby w stanie przeprowadzić tej operacji bez gwarancji miasta. Radni Zabrza udzielili na to zgodę.

Dobra informacja jest taka, że od ostatniego meczu, z Jagiellonią, spotkania Górnika wreszcie może oglądać więcej kibiców. W związku z otwarciem nowej trybuny liczba krzesełek na zabrzańskim stadionie wzrosła z 3000 do 5520.

Lewis Hamilton bawi się z Rihanną na barbadoskich dożynkach [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.