'Zamykałem oczy, gdy wychodził na boisko'. Sergiusz Prusak wraca na Pomorze Zachodnie

Bramkarz Górnika Łęczna Sergiusz Prusak w ekstraklasie zadebiutował w wieku 35 lat. Późno, ale sam chyba nigdy w to nie zwątpił, bo na boisko wychodził nawet z niedoleczoną po złamaniu w dwóch miejscach nogą.

Prusak urodził się 1 maja 1979 roku w wielkopolskim Pleszewie. Nic więc dziwnego, że od małego uważa się za kibica Lecha Poznań i deklaruje, że nigdy nie przywdziałby barw Legii Warszawa. Jego bramkarska kariera przyspieszyła, gdy wielkopolskie równiny zamienił na wyspę Uznam. We Flocie Świnoujście spędził przeszło 10 lat.

- Przede wszystkim z sympatii do mnie i do naszego klubu - śmieje się prezes Floty i legenda wyspiarskiego klubu, Leszek Zakrzewski. - W wieku 17 lat został ściągnięty do Floty dzięki temu, że mieliśmy pewien układ z Pleszewem. Daliśmy mu tutaj szansę grania i stworzyliśmy odpowiednie warunki, ponieważ mógł też pracować w wojsku.

Rosły golkiper do Świnoujścia trafił jako nastolatek, jednak od początku był pewny siebie i swoich umiejętności. Dzięki temu stał się żywą legendą wyspiarskiego klubu, z którym pokonywał kolejne ligowe szczeble. Aż do I ligi.

- To był talent. Gdy tutaj przychodził to na początku musiał konkurować z ogranym ligowym bramkarzem. Gdy konkurent wyjechał do Skandynawi, to pamiętam jak dziś, że Prusak wtedy powiedział, że tamten do bramki już więcej nie wejdzie. I do tego momentu zaczął bronić regularnie - mówi Zakrzewski.

Prusak do świnoujskiej bramki był przywiązany tak bardzo, że między słupki wrócił nawet z nie do końca wyleczoną kontuzją. Taką, która niektórym kończy kariery. - W III lidze graliśmy mecz w Kościerzynie. W drugiej połowie ratował nasz zespół przy stanie 1-1 i na śliskim terenie wyszedł do piłki. Niestety paskudnie złamał nogę w dwóch miejscach - tłumaczy legenda Floty. - Dobrze, że mieliśmy tam znajomości i udało się go przetransportować do szpitala.

Poważny uraz nie zatrzymał kariery Prusaka na długo. - Jeszcze miał zakaz od lekarza, a on już zdecydował się, że będzie grał. Ja oczy zamykałem jak wychodził na boisko, bo bałem się o niego - mówi Zakrzewski, który z Prusakiem w kadrze nie mógł się nudzić.

Po dekadzie występów w barwach Floty, zmienił barwy. - Świetny chłopak, ale był już tutaj tyle czasu, że trzeba go było puścić. Ma dziecko, żonę - tłumaczy prezes.

Bramkarz wyspę Uznam zamienił w 2010 roku na ówczesną Bogdankę Łęczna. Gra w niej do dzisiaj - już piąty rok. Klub w międzyczasie zdążył powrócić do macierzystej nazwy - Górnik. Na wschodzie też szybko ugruntował swoją pozycję i jest niepodważalnym numerem jeden, toteż trudno się dziwić, że w wieku 36 lat ma w swoim CV w zasadzie tylko dwa kluby.

- Dość późno zadebiutował w Ekstraklasie. Górnik walczył sporo czasu o awans, ale w końcu się udało. Myślę, że się tam dobrze sprawdza. Dla mnie to jeden z lepszych bramkarzy w lidze, ponieważ po pierwsze ma nieprzeciętne umiejętności, a po drugie jest bardzo ambitny - nie ma wątpliwości Zakrzewski.

Prusak z zeszłorocznych pojedynków z Pogonią ma dobre wspomnienia, ponieważ jego zespół oba wygrał. Teraz też postara się zatrzymać Łukasza Zwolińskiego i spółkę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.