Dla Sonika tak długi odcinek (prawie 700 km) nie był niczym nowym. Podczas Rajdu Dakar były dnie, podczas których trzeba było pokonać nawet ponad tysiąc kilometrów, i to po bezdrożach Ameryki Południowej.
Co innego dla Rogackiego i jego przyjaciela, z którym wybrał się najpierw z Kalisza do Zakopanego, by rozpocząć rajd. Nigdy tak dużo czasu nie spędził na maszynie. Z Łysej Polany wystartowaliśmy o 5 nad ranem w czwartek, na pole namiotowe na Przystanku Woodstock dotarliśmy około godz. 1 w nocy w piątek.
Zwycięzca Dakaru zaprosił wszystkich motocyklistów i miłośników ATV, by dołączali do niego na trasie. - Rzadko mam okazję jeździć quadem w Polsce, a podczas rajdów rywalizuję w samotności, dlatego tym razem bardzo chciałbym mieć na trasie towarzyszy. Jedziemy w szczytnym celu, bo ten swoisty rajd dedykuję Łukaszowi Berezakowi - najdzielniejszemu z wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - mówił Sonik.
Sonik jedzie na przystanek Woodstock m.in. właśnie po to, by spotkać się tam z Łukaszem Berezakiem. - Każdy z nas ma swój Dakar. Jedni go wybierają, innym trasę wytycza los. Tylko od nas zależy, jak radzimy sobie z trudnościami - jak je przezwyciężamy. Łukasz jest przykładem małego człowieka o wielkim sercu i ogromnym harcie ducha. Chcę osobiście uścisnąć dłoń temu dzielnemu chłopcu - zaznaczył Sonik.
W ubiegłym roku obecnie 11-letniego Łukasza poznała cała Polska, gdy przeznaczył swoje oszczędności na WOŚP, a także kwestował na jej rzecz w Szczecinie. Chłopiec cierpi na chorobę Leśniowskiego-Crohna.