Widzew chce trenować na Łodziance. Ale jest problem... To szklana pułapka

W Widzewie chcą przenieść treningi drużyny na Łodziankę. - To w tej chwili niemożliwe - mówią w mieście. I zapowiadają budowę ośrodka sportowego. Ale Widzew łatwo nie odpuści

Piłkarze odradzającego się Widzewa od dwóch tygodni przygotowują się do czwartoligowych rozgrywek. Ich tymczasowym domem są obiekty Szkoły Mistrzostwa Sportowego przy ul. Milionowej. Drużyna Widzewa trenuje tam dzięki pomocy miasta i dzięki przychylności władz szkoły, które zgodziły się przyjąć sąsiadów pod swój dach.

Zresztą przy ul. Milionowej Widzew ma rozgrywać ligowe mecze. To jednak pod warunkiem, że główne boisko zostanie ogrodzone, a cały obiekt przystosowany do wymogów i wytycznych policji. - Wiemy już, co należy tam zrobić, i jesteśmy gotowi do tej modernizacji - mówi Marek Kondraciuk, dyrektor wydziału sportu w urzędzie miasta. Jednak dopiero pod koniec sierpnia radni zdecydują, czy przekazać na ten cel pieniądze z budżetu miasta. W urzędzie i w Widzewie są optymistami, ale trzeba czekać.

Gwiazdka z nieba od SMS

Do tego czasu drużyna trenera Witolda Obarka musi gdzieś trenować. Umowa z SMS została podpisana do końca lipca. Szefowie szkoły nie chcieli wiązać się od razu na dłużej, bo nie mieli pewności, czy miasto będzie chciało zainwestować w obiekt i przystosować go do ligowych meczów. - Gdy ostatnio rozmawialiśmy z szefami Widzewa, to umówiliśmy się wstępnie, że przedłużymy umowę także na sierpień. Nie wycofujemy się z tego - zapewnia Janusz Matusiak, dyrektor SMS.

W klubie są bardzo wdzięczni dyrekcji szkoły za gościnę, ale zdają sobie sprawę, że przy Milionowej drużyna jest właśnie tylko gościem. A grup trenujących tam jest sporo. - A w sierpniu ma być ich jeszcze więcej. Dostęp do boiska będzie jeszcze bardziej utrudniony. Będziemy rzucani z miejsca na miejsce, czasem pewnie będzie musiał nam wystarczyć skrawek boiska. Zastanawiamy się więc, co robić - mówi prezes Widzewa Marcin Ferdzyn.

- Dyrektor Matusiak daje nam gwiazdkę z nieba. Często przychodzi i pyta, jak się czujemy na ich obiektach i czy czegoś nam trzeba. Gdybym powiedział na SMS coś złego, tobym po prostu zgrzeszył - to z kolei słowa trenera Witolda Obarka. - Ale zdajemy sobie też sprawę, że tam trenują dzieci, a my jesteśmy tam tylko gośćmi.

Matusiak potwierdza ich słowa. - W sierpniu rzeczywiście będzie u nas ciasno. Będziemy mieli pełne obłożenie, bo będą ćwiczyć wszystkie grupy. Jedna drużyna będzie schodzić z boiska i od razu kolejna na nie wchodzić - mówi dyrektor. - Rozumiem Widzew, że chciałby trenować na najlepszych boiskach i o wybranych porach, ale to po prostu nie jest możliwe. Mamy Centralną Ligę Juniorów, I ligę kobiet, ligi wojewódzkie... Wszyscy muszą się zmieścić.

I dodaje: - Dla Widzewa na pewno byłoby lepiej, gdyby mieli swoje boisko i mogli trenować na nim, kiedy tylko chcą. U nas tak się nie da, chociaż chcemy pomóc.

W klubie cały czas szukają więc innego miejsca do treningów. Wybór padł na Łodziankę w parku 3 Maja. - Warunki są tam zdecydowanie gorsze niż na SMS, ale jest za to zdecydowanie więcej miejsca i bylibyśmy tam sami - argumentuje Ferdzyn. A Obarek dodaje: - Na Łodziance jest gorzej, ale dalibyśmy radę.

Szklana pułapka

Problem w tym, że główne boisko w ośrodku w parku 3 Maja nie nadaje się do treningów. Zdaniem dyrektora Kondraciuka organizowanie na nim jakichkolwiek zajęć sportowych jest w tej chwili niemożliwe. Jakiś czas temu ktoś rozsypał tam bowiem potłuczone szkło, ogromne ilości. - MOSiR próbował zebrać je ręcznie, ale nie dało rady. Nie udało się tego zrobić także maszynowo, specjalnym odkurzaczem. Pozornie boisko wygląda nieźle, ale gdy spojrzeć pod słońce, to w trawie mienią się kawałki szła - opowiada Kondraciuk. - Firma ubezpieczeniowa nie chciała tego boiska ubezpieczyć, a ŁZPN nie dał zgody na grę na nim. I trudno mieć o to pretensje, bo wyobraźmy sobie, że przewróciłby się tam jakiś dzieciak i...

W Widzewie są gotowi na własną rękę zebrać szkło, a nawet - jak słyszymy w magistracie - partycypować w kosztach wymiany murawy, ale... - Mamy dylemat, co robić - mówi dyrektor wydziału sportu. - Murawy nie da się sprzątnąć, więc trzeba ją wymienić, wręcz zbudować od nowa całe boisko. Pytanie tylko, czy jest sens, skoro w planach mamy budowę ośrodka sportowego z trzema boiskami, i to jeszcze w tym roku.

Rzeczywiście miasto chce, by na Łodziance powstał ośrodek sportowy z prawdziwego zdarzenia. W planach jest boisko dla rugbistów z trawą hybrydową (bardziej odporną na zniszczenia), z której mogliby też korzystać młodzi piłkarze, kolejne trawiaste dla piłkarzy np. Widzewa oraz mniejsze ze sztuczną murawą. Do tego powstać mają całkiem nowy budynek z szatniami i pomieszczeniami socjalnymi, małe trybuny oraz zewnętrzna siłownia. - To miałby być ośrodek dla łódzkich sportowców, z którego zapewne korzystaliby głównie widzewiacy, rugbiści i grupy młodzieżowe Łodzianki. W tym samym czasie planujemy modernizację obiektu na Minerskiej, m.in. dla ŁKS - mówi Kondraciuk. I wraca do sprawy boiska w parku 3 Maja. - Rozumiem potrzeby Widzewa, ale nie ma sensu budować nowego boiska, które za chwilę musiałoby być zniszczone. Trzeba poczekać. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem - znajdziemy pieniądze na modernizację i rada miejska się na nią zgodzi - to ośrodek będzie gotowy w przyszłym roku. To dość bliska perspektywa.

Wygląda więc na to, że póki co Widzew będzie się musiał pomieścić z innymi na Milionowej. - Jakoś trzeba się będzie dogadać. Na pewno jednak Widzewa nie wyrzucimy - mówi Matusiak.

W łódzkim klubie wydają się jednak zdeterminowani i zdecydowani na Łodziankę. - Pozbieramy to szkło i weźmiemy odpowiedzialność na siebie. Są tam też orlik, klepisko, park, po którym można biegać. Jest tam wiele możliwości do treningu. Mamy nadzieję, że miasto pozwoli nam tam wejść - kończy Ferdzyn.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.