Vladimir Bednar z Widzewa: "Ciągnie mnie do piłki i chcę to wykorzystać"

35-letni Vladimir Bednar po sześciu latach wraca do Widzewa Łódź. Być może wkrótce także w roli trenera.

Maciej Nowocień: Wraca pan do Widzewa. Jak pan znów trafił do Łodzi?

Vladimir Bednar: Na razie tylko trenuję z Widzewem, ale jestem już po rozmowach z prezesem Marcinem Ferdzynem. Byłem też kilka razy na zajęciach. Muszę na dobre wejść w trening, bo ostatnio miałem przerwę. Co prawda grałem w Polonii Andrzejów, więc się ruszałem. Ostatnio miałem jednak urlop i nie zajmowałem się piłką. Oferta z Widzewa nadeszła nagle, ale to dla mnie bardzo przyjemne i interesujące. Do prawdziwego futbolu chcę jednak wrócić z głową, a nie - mówiąc kolokwialnie - na wariata.

Czyli nie jest łatwo wrócić do ciężkich treningów prowadzonych przez Witolda Obarka?

- Dawno nie trenowałem z takim obciążeniem, ale radzę sobie przyzwoicie. Doskonale znam swój organizm, więc nie będzie większego problemu z przystosowaniem się do trudniejszych warunków. Trener Obarek wymaga pełni zaangażowania, i bardzo dobrze. Każdy szkoleniowiec powinien tak robić. To on jest szefem drużyny i trzeba mu się podporządkować. Na pewno ma swoją wizję tego zespołu i będzie chciał przekazywać zawodnikom jak najwięcej.

Nie zagrał pan jeszcze w żadnym sparingu. Trener Obarek mówił, że nie jest pan w formie, więc nie chce ośmieszać siebie i klubu.

- Nie chcę tego komentować. Rozmawiałem z prezesem i na razie będę trenował z Widzewem. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej i w końcu chciałbym wystąpić w meczu, bo tylko w ten sposób mogę poznać kolegów od strony piłkarskiej. Treningi siłowe z futbolem nie mają nic wspólnego. Dopiero na boisku okaże się, na co nas stać.

Podkreśla pan, że to na razie tylko treningi, ale szkoleniowiec już szykuje dla pana miejsce na prawej stronie boiska.

- Zobaczymy, jak to będzie. Powoli się przygotowuję do sezonu, ale nie powiedziałbym, że na pewno zagram na prawej stronie boiska. Teraz od skrajnych obrońców cały czas wymaga się biegania. Z racji wieku nie wiem, czy jestem w stanie dać drużynie wystarczająco dużo. Widzę się też na innych pozycjach, ale to kwestia do dyskusji. Na pewno wspólnie usiądziemy do rozmów na ten temat.

Pan i Princewill Okachi będziecie musieli poprowadzić ten zespół jako doświadczeni gracze.

- Mam nadzieję, że dołączą do nas jeszcze ograni zawodnicy, bo takich też potrzeba, i to od zaraz. Nie możemy czekać na pierwszy czy drugi mecz ligowy. Jeśli ktoś myśli, że IV liga jest łatwa, myli się. Mówię z całą odpowiedzialnością, że to trudne rozgrywki i trzeba dużo walczyć na boisku, by osiągnąć sukces. Każdy będzie się jednak sprężał, bo w końcu to Widzew i wielu zawodników chce zostać w tym klubie.

Na razie jest spory przesiew tych graczy.

- Również to widzę, choć od początku nie byłem z tą drużyną. Rzeczywiście, jest nas dużo, ale to normalne, bo trener każdego chce sprawdzić. Jednych widzi w zespole, innych nie. Musimy czekać na konkretne decyzje.

Wracając do Polonii Andrzejów - był pan tam grającym trenerem. Spodobała się panu nowa rola?

- Było bardzo przyjemnie i jestem wdzięczny działaczom i zawodnikom Polonii, że miałem okazję z nimi współpracować. Zresztą wciąż będę starał się im pomagać. To świetni ludzie, fajna ekipa. Gdyby nie ta słaba jesień, to utrzymalibyśmy się w klasie okręgowej. Było nas na to stać, ale niestety przed przerwą zimową za mało punktowaliśmy. W innym przypadku bylibyśmy nawet w środku tabeli.

Skoro jest pan zapalonym trenerem, to może będzie pan pomagał Obarkowi w Widzewie?

- Zdradzę, że też była na ten temat rozmowa, ale musimy jeszcze się porozumieć. Bardzo chętnie uczę się tego fachu i mam zamiar robić kolejne kursy trenerskie. Być może w przyszłości zostanę trenerem Widzewa lub innego klubu. Ciągnie mnie do tej piłki, a póki mam zapał, to chcę to wykorzystać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.