Liga Europy: Przed rewanżem IFK Goeteborg - Śląsk. W szwedzkiej drużynie jest bardzo nerwowo

W czwartek Śląsk zagra na wyjeździe rewanżowy mecz z IFK Goeteborg w Lidze Europy. Szwedzi nie wygrali czterech meczów pod rząd i w klubie zrobiło się bardzo nerwowo.

Piłkarze IFK Goeteborg w niedzielę zremisowali w meczu szwedzkiej ekstraklasy z Norrkoeping 2:2. Tym samym zawodnicy Joergena Lennartssona bez wygranego meczu pozostają już od czterech spotkań, wliczając pierwszy pojedynek ze Śląskiem.

Nerwowi Skandynawowie

- Tym razem IFK spisał się naprawdę słabo. Drużyna z Goeteborga dwukrotnie wychodziła na prowadzenie, ale nie potrafiła utrzymać go do 90. minuty. To czwarty remis IFK z rzędu. Tak złej serii zespół pod wodzą Lennartssona jeszcze nie miał. W niedzielę pierwszy raz zespół wyglądał, jakby nie tworzył jedności. Na boisku było naprawdę nerwowo. Piłkarze nie zagrali na sto procent swoich możliwości - opowiada "Wyborczej" Linus Pettersson, dziennikarz gazety "Göteborgs-Posten".

Szczególnie gorąco, a przede wszystkim nerwowo było w szatni IFK. Zawodnicy krzyczeli na siebie, a jeden z nich w nerwach zdewastował szafkę.

A jeszcze kilka dni temu piłkarze IFK Goeteborg, gdy wracali z pierwszego pojedynku ze Śląskiem, byli optymistami przed rewanżem w Szwecji. Część z nich przyznawała co prawda, że IFK powinien strzelić we Wrocławiu chociaż jedną bramkę, ale o awans do kolejnej rundy byli spokojni.

- U siebie powinniśmy ich pokonać - mówił pomocnik IFK Sebastian Eriksson do dziennikarzy, którzy razem z drużyną wracali samolotem do Szwecji.

Dziś tak spokojnie w Goeteborgu już nie jest. Frustracja spowodowana brakiem zwycięstw rośnie z meczu na mecz. IFK w szwedzkiej ekstraklasie co prawda nadal lideruje, ale przewaga nad drugim w tabeli Norrkoeping wynosi tylko trzy punkty.

Strażnik spokoju

Nerwowe nastroje w IFK stara się rozładowywać trener drużyny Joergen Lennartsson. 50-letni szkoleniowiec choć znany z dyscypliny, jest też bardzo solidarny z zespołem. Kiedyś, gdy był trenerem młodzieżowych reprezentacji Szwecji, a jego drużyna poniosła wstydliwą porażkę z dużo słabszym rywalem, Lennartsson wyszedł do dziennikarzy i zapowiedział, że będzie do ich dyspozycji tak długo, jak będzie to konieczne, ale zawodników media mają oszczędzić.

Wyjątkowe podejście trenera IFK do zawodu można było dostrzec nawet we Wrocławiu. Lennartsson na przedmeczowej konferencji najpierw odpowiadał na pytania polskich mediów, a później podszedł do grupy szwedzkich dziennikarzy i poświęcił im bardzo dużo czasu.

- To naprawdę bardzo sympatyczny facet. Poza wyjściowym składem jest w stanie zdradzić ci niemal wszystko o zespole. Ale dla nas to i tak nie problem, bo Lennartsson nie lubi zmian. Potrafi grać tą samą "jedenastką" przez 10 spotkań. Zawsze gra systemem z dwoma napastnikami. W obecnym sezonie chyba tylko raz zmienił taktykę. Wszyscy w Szwecji bardzo cenią trenera IFK za swoją otwartość - podkreśla dziennikarz "Göteborgs-Posten".

Profesjonalizm po szwedzku

Współpraca szwedzkich klubów z mediami na ogół wygląda wzorowo. Podobnie jak w Śląsku regularnie są tam organizowane otwarte treningi dla mediów. Piłkarze angażują się też w wiele medialnych akcji.

Szwedzcy dziennikarze do Wrocławia podróżowali tym samym samolotem co drużyna. Podczas nieco ponadgodzinnego lotu przedstawiciele szwedzkich mediów mogli swobodnie porozmawiać z piłkarzami i sztabem szkoleniowym IFK.

- To normalne, że skoro podróżujemy gdzieś razem z pracownikami klubu, to oni są do naszej dyspozycji. Wszystkim zależy na tym, aby informacji o klubie było jak najwięcej - przyznaje Linus Pettersson.

I dodaje: - Piłkarze w Szwecji wiedzą, że my dziennikarze jesteśmy dla nich, a oni są dla nas. Może raz czy dwa któryś z piłkarzy odmówił mi rozmowy, ale było to zaraz po przegranym meczu, więc to akurat zrozumiałe, bo negatywnych emocji wtedy nie brakuje.

Dla porównania w Polsce zdarzają się sytuacje, w których zawodnik odmawia rozmowy z dziennikarzem nie tylko po meczu, ale nawet podczas otwartych dla mediów sesji treningowych. Tak niestety zdarza się chociażby w Śląsku.

Jak zagra IFK?

Dzień przed pierwszym meczem ze Śląskiem w niemieckiej prasie pojawiła się informacja, że najlepszy napastnik IFK Goeteborg Lasse Vibe znalazł się na liście życzeń kilku klubów z 1. Bundesligi, a Schalke 04 przeprowadziło nawet wstępne rozmowy z piłkarzem. Transfer Duńczyka przed czwartkowym rewanżem w Lidze Europy jest jednak nierealny. Ze Śląskiem Vibe zapewne zagra od pierwszej minuty.

Trener Joergen Lennartsson w meczu ze Śląskiem nie był zadowolony z gry reprezentanta Boliwii Martina Smedberg-Dalence'a. Jego miejsce w czwartek ma zająć Sören Rieks.

Blisko wyjściowej "jedenastki" przeciwko wrocławianom ma być też Mikael Boman. Rosły napastnik miałby zastąpić w ataku Gustava Engvalla.

Na razie na czwartkowy meczu IFK - Śląsk sprzedano nieco ponad 10 tys. biletów.

Rewanżowe spotkanie IFK Goeteborg - Śląsk zostanie rozegrane na stadionie Gamla Ullevii w Goeteborg w czwartek o godz. 19.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.