Cracovia. Marcin Krzywicki wspomina: Spotkałem się pierwszy raz w życiu, że były dwie szatnie

29-letni piłkarz w Cracovii spędził półtora sezonu, choć kontrakt podpisał na cztery lata, ale był wypożyczany do trzech klubów. - Straciłem te cztery lata - przyznaje w wywiadzie dla Piłki Nożnej.

- W najważniejszym momencie, kiedy powinienem grać, grać i jeszcze raz grać, siedziałem na ławie, leczyłem kontuzje albo byłem wypożyczany. Jednego dnia grałem w Victorii Koronowo, a za kilka dni w Pucharze Intertoto i dostałem powołanie do reprezentacji od Leo Beenhakkera. Fajnie to się wszystko zapowiadało i nagle hamulec - opowiada Krzywicki w Piłce Nożnej .

Krzywicki był w Cracovii jesienią 2008 roku i przez cały sezon 2010/2011.W sumie rozegrał 20 spotkań i zdobył jedną bramkę - to było pamiętne spotkanie, w którym krakowianie jeszcze w 85. minucie przegrywali 0:2 z GKS Bełchatów. W pięć minut strzelili jednak trzy gole i wygrali. Pamięta Cracovię zarówno, kiedy grała i trenowała jeszcze na starym stadionie, gdzie szatnie znajdowały się w barakach, jak i na nowym.

- Była taka seria, że bodaj w sześciu meczach [od 13 sierpnia do 17 października 2010 roku - przyp. red.] nie zdobyliśmy punktu. Jaka wtedy może być atmosfera w drużynie? Gra toczyła się o wielkie pieniądze, kasa uciekała, każde złe zagranie potęgowało gniew, a stąd już blisko do porażki - dodaje Krzywicki. - W dodatku Cracovia, z czym spotkałem się pierwszy raz w życiu, miała dwie szatnie - część chłopaków przebierała się w jednej, część w drugiej. Po jakimś czasie postanowiono to zmienić, ale wyniki zostały te same, więc raczej nie była to wina dosłownie podzielonej szatni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.