Ruch Chorzów. Mirosław Mosór: Nie jesteśmy łowcą, który kładzie kasę na stół

Czy kibice Ruchu Chorzów powinni mieć powody do obaw? Niebiescy przegrali wszystkie z letnich sparingów. SLASK.SPORT.PL rozmawia o tym z wiceprezesem klubu Mirosławem Mosórem.

Wyraźnie widać, że z dnia na dzień nie da się zastąpić takich zawodników, jak Grzegorz Kuświk, Filip Starzyński, Bartłomiej Babiarz i Michał Helik. Niebiescy zakończyli sparingowe gry piątkowym meczem z Cracovią (1:2). Dla Ruchu był to czwarty sparing tego lata i czwarty mecz przegrany. Zawodnicy mówili co prawda, że z każdym meczem forma zespołu idzie w górę, ale na wyniki się to nie przekładało. Teraz przez zespołem z Cichej tydzień pracy na własnych obiektach - bezpośrednie przygotowania do meczu z Górnikiem Łęczna, którym w najbliższą sobotę chorzowianie zainaugurują sezon 2015/16.

Wojciech Todur: Wleje pan trochę otuchy w serca kibiców Ruchu?

Mirosław Mosór: - Z powodu porażek w sparingach? Wiemy, jak wymagający jest kibic Ruchu, ale też wszyscy musimy pamiętać o tym, że sparing ma tak naprawdę znaczenie szkoleniowe. Wynik - chociaż jasne, że wszyscy chcieliby zwycięstw - jest jednak sprawą drugorzędna. Były okresy przygotowawcze, gdy wygrywaliśmy mecz za meczem, a potem przychodziła liga i punkty uciekały. Były też i takie okresy, gdy prezentowaliśmy się latem słabo, a potem sięgaliśmy po medale mistrzostw Polski.

Sparingi to przede wszystkim materiał do analizy, czas na eliminowanie błędów. Porażki w nich nie są powodem do obaw. Teraz właśnie ciężko pracujemy na to, żeby w lidze było ich jak najmniej.

Porażki zbiegły się jednak z poważnymi zmianami w zespole. Aż za dobrze widać, ile znaczyli dla Ruchu tacy gracze jak Starzyński czy Kuświk.

- Ruch nie pierwszy raz traci ważnych zawodników i potem staje na nogi. Nie inaczej będzie i tym razem. Na pewno nie ułatwia nam zadania to, że tegoroczna przerwa letnia jest krótka. Brakuje czasu na zgranie zespołu.

Zespołu, który tak naprawdę stracił swój kręgosłup.

- Można tak powiedzieć, bo jednak straciliśmy zawodników z każdej formacji. Nie będę, rzecz jasna, mówił kogo mi najbardziej żal, ale też mam świadomość, że na boisku nie ma ludzi niezastąpionych. Kto jeszcze trzy lata temu sądził, że tak istotną rolę będzie odgrywał w Ruchu Bartek Babiarz? Bartka już nie ma [będzie grał w Niecieczy - przyp. red.], ale na swoją kolej czeka Maciek Urbańczyk. Kuświk czy Starzyński też nie od razu decydowali o obliczu zespołu. To Ruch sprawił, że stało się o tych zawodnikach głośno. Zapewniam, że będą kolejni.

A co z Helikiem? Jak przebiega rehabilitacja po artroskopii kolan?

- Lepiej, niż można było się spodziewać. To młody, ambitny organizm. Michał chce jak najszybciej wrócić do gry.

Tego lata znowu dołączyli do was tzw. gracze po przejściach. Trochę zapomniani, trochę przez inne kluby niechciani... Myślę o Lenartowskim, Koju czy Cichockim.

- Nie ma w tym nic dziwnego. Taką politykę transferową prowadzimy od lat. Nie jesteśmy łowcą, który kładzie na stół duże pieniądze i licytuje się z innymi. Szukamy piłkarzy, którzy mają potencjał, ale z różnych przyczyn nie grają na miarę swoich możliwości. Kuświk był przecież takim graczem. Wcześniej Arek Piech czy Michał Buchalik... Przykłady można mnożyć.

Charakterystyczne jest również to, że nowi zawodnicy muszą terminować na Cichej wiele miesięcy, zanim dostaną szansę gry w pierwszej drużynie.

- Nie ma takiej reguły, ale rzeczywiście czasami musi minąć kilka miesięcy, zanim przyzwyczają się do specyfiki pracy w naszym klubie.

Trener Waldemar Fornalik chce wzmocnień drużyny.

- Pracujemy nad tym. Przed Ruchem jeszcze kilka gorących tygodni. Jasne, że każdy chciałby mieć zamkniętą kadrę już na starcie sezonu, ale to nie zawsze jest możliwe. Mamy na oku kolejnych graczy. Dwóch jest już po badaniach medycznych [jeden z nich to Adam Setla z Nadwiślana Góra - przyp. red.]. Szukamy przede wszystkim piłkarzy, którzy wzmocnią naszą siłę ofensywną.

Ruch potrzebuje kreatywnych graczy, bo chociaż obrona jest najważniejsza, to jednak nie ma zwycięstw i punktów bez goli.

Więcej o:
Copyright © Agora SA