Piłkarze Barcelony postanowili widocznie skorzystać z klauzuli "zwycięzców się nie sądzi" i rozciągnąć ją także na swoje postępowanie estetyczne i pozaboiskowe. A oto co wynika z sytuacji, gdy artyści futbolu chcą być artystami sceny, w dodatku gdy jeden z nich ma poważne wtyki na tej scenie w postaci swojej własnej dziewczyny. Obrazek jest, jak same piszecie w mailach do nas, rozkoszny, i chyba nawet największe przeciwniczki Shakiry nie będą w stanie powstrzymać się od uśmiechu, zwłaszcza na widok pełnej determinacji wczuwki Pedro, i pomysłu Davida Villi, który najwidoczniej stwierdził, że biczfejsem zrekompensuje wszelkie niedostatki rytmiczne własnych bioder.
Panowie udali się na koncert dziewczyny kolegi z drużyny już jako zwycięzcy Ligi Mistrzów, w ramach triumfalnej fety - a my zastanawiamy się, co by było, gdyby to jednak Manchester wygrał sobotni finał. Obstawiamy jakieś ostre pogo w wykonaniu Rooney'a.
Za zdjęcia z koncertu dziękujemy alex90 .