Mistrz Polski na boisko wczorajszego wieczora wybiegł jako pierwszy. Zadanie postawione przed Bełchatowianami nie lada - by awansować do turnieju finałowego Ligi Mistrzów, musieli oni na terenie niezwykle trudnego przeciwnika najpierw wygrać spotkanie, by późnej w ten sam sposób zakończyć złotego seta. Regularna część meczu poszła zgodnie z planem - Skra wygrała dość pewnie 3:1 i wszystko miało rozstrzygnąć się w dodatkowym tie-breaku. A tu niestety naszym zabrakło sił i szczęścia.
- To powinien być finał. Poziom meczu był niesamowicie wysoki. Mieliśmy więcej szczęścia - sam po meczu przyznał trener Zenitu Kazań, Władymir Alekno.
O poprawę humorów skutecznie zadbali siatkarze Zaksy Kędzierzyn - Koźle, którzy w pierwszym spotkaniu finałowym Pucharu CEV po niezwykle zaciętym i emocjonującym spotkaniu pokonali 3:2 zdecydowanie bardziej utytułowanego rywala, Sisley Treviso. Zwycięstwo tym cenniejsze, że sobotni rewanż rozegrany zostanie na kędzierzyńskim boisku, a nawet gdyby miało dojść do złotego seta, pamiętajmy, że ZAKSA to prawdziwy weteran złotych setów w tegorocznych rozgrywach. Jednym słowem - szampany już można zacząć chłodzić.
I że sobie tak sucharkiem tęgim zakończymy - puchar może drugorzędny, ale radość pierwszorzędna!