Ku dalszemu pognębieniu: nowa "fajna" koszulka Karoliny Woźniackiej

I może ostrzeżemy Was w tym  momencie, że to nie jest koniec posępnych wieści na dzisiaj, wchodźcie więc na własną odpowiedzialność, najllepiej po kilku głębszych. Oddechach oczywiście.

A więc Caroline Woźniacki, zwana też, z uwagi na niewytłumaczalną dla nas sympatię polskich mediów doń, Karoliną, znowu postanowiła spełnić jakąś swoją sportową zachciankę. Tym razem obyło się bez foci w lusterku z wąsem (tak, z wąsem, nie widzicie tu wąsa?) i bez obściskiwania się z największymi ciachowymi świętościami , ale i tak ostetntacyjne paradowanie w koszulce Stevena Gerrard budzi w nas więcej niż zazdrość i niepokój. Zwłaszcza, że jak radośnie donosi blondwłosa tenisistka na swoim twitterze, koszulka została podpisana specjalnie dla niej przez Steveiego G. W ogóle patrząc na jej twittera mamy wrażenie , że znów powróciły do nas podstawówkowe koszmary w postaci niezbyt rozgarniętych, ale rozszczebiotanych dużych blondyn, dla których mili byli wszyscy chłopcy. Tak, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy prawdopodobnie bardzo niesprawiedliwe. Ale rzeczywistość nas od wczoraj nie rozpieszcza.

Caroline wystapiła w koszulce Gerarda na rozgrzewce przed ćwierćfinałowym meczem turnieju w Katarze z Flavią Penettą, który wygrała 6-2, 6-0.

AFP/GETTY IMAGES/KARIM JAAFAR

Nie obyło się przy tym bez żarciku, że teraz oczekuje od kapiatna Liverpoolu występu w jej spódniczce... Taaak, podstawówkowe koszmary... macie może pod ręką jakiś osinowy kołek?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.