Zimowe podsumowania: polska drużyna pojawia się i znika

Wygląda na to, że drużynowe zapędy medalowe w kontekście zbliżających się mistrzostw świata trzeba będzie mocno ostudzić.

Musimy przyznać szczerze, że przy wczorajszym horrorze z Kubicą , nasza aktywność poznawcza ograniczała się do co kilkusekundowego odświeżania 150 stron, a relacja z Oberstdorfu była ostatnią rzeczą o jakiej myślałyśmy (delikatnie mówiąc). Jak się okazało, straciłyśmy niewiele, bo wczorajszy konkurs drużynowy był dla polskich kibiców mocno rozczarowujący. Katastrofalna postawa dwójki naszych reprezentantów spowodowała zajęcie dopiero szóstego miejsca i co najsmutniejsze w całej historii, wypadnięcie z podium Team Tour.

Cieszy za to świetna dyspozycja Adama Małysza, który w niedziele był najlepszy jeśli idzie o indywidualny występ. I on jednak nie ukrywał zmartwienia z postawy całego zespołu dodając jednak, że nie ma co płakać na rozlanym mlekiem, bo takie rzeczy w drużynówce często się zdarzają.

- Taki jest sport. A tym bardziej skoki na skoczniach bardzo dużych, jak Willingen i Klingenthal, nie mówiąc już o mamucie w Oberstdorfie. Wystarczy, że jeden zawodnik w drużynówce zepsuje skok na mamucie i już strata jest ogromna. Ten ostatni konkurs drużynowy wywrócił mocno wyniki Touru. Tak jest, jak konkurs lotów jest ostatni. - powiedział nasz najlepszy wczoraj skoczek.

Zgodnie z wszelkimi oczekiwaniami, ponownie bezkonkurencyjni okazali się Austriacy. O wiele bardziej ekscytująca była walka w sobotnim konkursie indywidualnym. Niedawny bohater Kamil Stoch studził nastroje i przestrzegał, że nie przepada za obiektem w Oberstdorfie, choć i tak spisał się co najmniej nieźle, Adaś błysnął w drugim skoku, a prawdziwe ciekawostki działy się na podium, gdzie po imponujących awansach wylądowali wyraźnie wracający do formy Gregor Schlierenzauer i Tom Hilde. Witaj z powrotem Gregor!

Drugie miejsce sprawiło przeogromną radość rezolutnemu Norwegowi:

Choć ze świadomością, iż mowa o Tomie Hilde, nie mamy pewności czy szerokiego uśmiechu na jego twarzy nie wywołał przypadkiem bogaty asortyment napojów przed nim stojących.

Na koniec mamy jeszcze niespodziankę ku pocieszeniu zasmuconych słabszą ostatnio postawą swojego idola fanek Simona Ammanna. Będzie to spot reklamowy,w którym Szwajcar wciela się najwyraźniej w rolę mesjasza, a sama reklamówka naturalności mogłaby pozazdrościć Klanowi .

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Agora SA