Chociaż bowiem dla nas mecz Polaków z Argentyną był kolejnym horrorem kosztującym nas resztki paznokci, dwa małe zawały, drgawki, palpitacje i jedno omdlenie, Wy jak zwykle okazałyście się bardziej zdystansowane, i w przerwach między eksklamowaniem "aaaaaaaaaa" tudzież mniej monosylanbicznych, a bardziej niecenzuralnych wykrzykników, dostrzegłyście gorącą, południową i chłopięcą urodę Diego Simoneta.
I chociaż google uparcie usiłuje nas przekonać, że ktoś taki nie istnieje, i że na pewno chodzi nam o emerytowanego, argentyńskiego piłkarza Diego Simeone , to właściwie po cóż nam wiedzieć ponad to, że ma 21 lat, pochodzi z kraju Messiego i telenowel i jest największym ciachem swojej reprezentacji piłki ręcznej? I skoro miast redundantnych słów mamy bogaty w treść przekaz ikonograficzny zgromadzony przez Elsę, Lucy, Dominikę (dziękujemy dziewczęta!!!), z którego dowiedzieć się możemy, że:
a) dysponuje talentem muzycznym i intuicją sceniczną, przejawiającą się zwłaszcza w odrzuceniu zbędnych kostiumów i zbliżaniu do nagiej sztuki:
b) posiada refleksyjną naturę, która każe mu się odwrócić od zgiełku świata doczesnego i szukać zbliżenia z naturą. We don't mind watching.
c) Jest przyjacielski...
d) uczy się od najlepszych tego co najmodniejsze, czyli trudnej sztuki układania kciuka w pozycję "na Pique" tudzież na "twitterowe focie Hiszpanów", jednocześnie odrzucając okrycie wierzchnie z nonszalancją godną Diego Forlana. Coraz bardziej lubimy tego chłopca.
A Wy?