Świątecznych prezentów ciąg dalszy: Ibrahim Afellay w Barcelonie

Ech, chciałybyśmy znaleźć pod choinką to, co kibice Blaugrany znaleźli wczoraj na stadionie... Ale przynajmniej mamy biczfejs gratis.

Biczfejs, który zagląda nam w oczy niemal z każdego zdjęcia nowego Katalończyka, biczfejs, który przypomina nam c zasy upalnych, słonecznych przełomów czerwca  lipca , pomarańczowe szaleństwo i historię jednej, żółtej reklamówki..

I naprawdę, niezależnie od tego czy jesteśmy tą połową redakcji, która barwami Barcelony ma wytapetowane mieszkanie, czy tą, która dzień zaczyna od zapalenia świeczek na ołtarzyku Jose i Mesuciątka, to cieszymy się bardzo, że Ibrahim Afellay przeniósł się do klubu, o którym piszemy częściej niż o PSV, oznacza to bowiem więcej Niewinnego Biczfejsa na naszych łamach, biczfejsa, który dojrzewał teraz będzie pod okiem samego Króla....

Ibrahim - swoją drogą ogłaszamy błyskawiczny konkurs na jakąś różową ksywkę dla niego, bo chyba ''Ibra'' po Zlatanie jakoś nie pasuje.... - zaprezentowany został katalońskiej publiczności wczoraj po południu, gdzieś pomiędzy naszym barszczem a śledzikiem, a towarzyszył mu nie tylko biczfejs i biały kołnierzyk, ale także mama - i tak, to jest ten moment, w którym mówicie: "ooooooo, jakie to słodkieeeee"...

I hmmm, czy ktoś tutaj jest delikatnie speszonym, słodkim poliglotą? + 10 do ciachowości:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.