Łukasz Kadziewicz żyje, ma się dobrze i nadal jest przystojny

Oraz w dalszym ciągu jest posiadaczem najpiękniejszego tułowia światowej siatkówki. To tak uspokajająco dla tych  Was, które zastanawiały się dlaczego nic o nim ostatnio nie pisujemy.

Podczas gdy to wciąż jest, przynajmniej dla jednej  nas, ulubiony polski siatkarz. Ale cóż tu począć. W kadrze nie gra, w polskiej lidze również, nikt go we Flash Gadule o ulubioną potrawę nie spyta, do studia Polsatu Sport nie zaprosi. A mimo wszystko, dla minimum merytorycznej przyzwoitości, chciałyśmy znaleźć jakikolwiek pretekst do napisania o Łukaszu.

Znalazł go za nas jak zawsze na tym polu niezawodny serwis reprezentacja.net , któremu Kadziu udzielił wywiadu. Rozmowa dotyczy przede wszystkim gry w nowym-starym rosyjskim klubie, Gazpromie Surgut, co wcale nie oznacza, że jest nudno. Oto jak na przykład Łukasz wyjawia motywy swojej decyzji podpisania kontraktu z zespołem:

- Nigdy, jako zawodnik nie kierowałem się tym, że pójdę tam, gdzie ktoś da mi najwięcej. Siatkówka była dla mnie czymś innym, a nie sposobem na zarabianie pieniędzy, to nigdy nie było priorytetem. [...] Nie przyjechałem tutaj, na Wschód, tak jak część obcokrajowców - żeby dobrze zarobić. To jest moje miejsce. Ja się tutaj czuję - nie powiem, że jak w domu - ale na pewno nie odliczam dni do końca. - stwierdził siatkarz.

Ach Kadziu. Kadziu. Tęsknimy. Jeśli podzielacie z nami tę tęsknotę, koniecznie rzućcie okiem na całość wywiadu , gdzie Łukasz dzieli się jeszcze, między innymi, wrażeniami z występu polskiej kadry na tegorocznych mistrzostwach świata oraz komentuje, a w zasadzie to nie komentuje, zwolnienie Castellani'ego.

A na koniec jeszcze najaktualniejsze oblicze Kadziewicza, prosto z Surgutu:

Łukasz KadziewiczŁukasz Kadziewicz www.gazprom-ugra.ru

Przy tych chłopaczkach - kolegach z drużyny, Kadziu wygląda jak Zeus. Co najmniej.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.