Polska wygrywa z Ukrainą!

I to jak wygrywa! 23:15, ha! (I mamy nadzieję, że Wy też odczytujecie to "ha" tak hardo jak my je piszemy)    

Był to pierwszy mecz eliminacji do Mistrzostw Europy 2012, i jedna z naszych ulubionych polskich reprezentacji zaczęła je, jak przystało na chłopaków z Wenty z wysokiego C, co oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że Ukraina była bez szans. Szukamy kwiecistych metafor, i jedyne co nam przychodzi do głowy, to Ukraina w roli Pragnienia i nasi jako Sprite:

No więc tak właśnie było - och, jak przyjemnie jest przeżyć mecz reprezentacji Polski z nienaruszonymi paznokciami! A oglądając zmagania Polaków z Ukraińcami, nasze kciuki nawet na chwilę nie zbliżyły się do naszych ust, jakkolwiek głupawo to brzmi. Zresztą, nie tylko my wierzyłyśmy w zwycięstwo Bieleckiego i kolegów - jak pisze madzialenka - bukmacherzy za zwycięstwo Polaków płacili bardzo, bardzo niewiele.

To był wielki mecz dla Karola Bieleckiego, bo też miał być jego wielkim meczem. Kibice na Torwarze głośno skandowali jego nazwisko domagając się Karola na parkiecie - kiedy ten wszedł, zdobył piękną bramkę. Karol nie wyczerpał jednak wczorajszych Wielkich Powrotów - po dwóch latach do kadry wrócił Grzegorz Tkaczyk, i był to powrót w pięknym stylu. Jełśi jednak chwalimy Bieleckiego i Tkaczyka, to cóż mamy powiedzieć o Słąwomirze Szmalu i naszej żelaznej obronie?

Szmal spisywał się rewelacyjnie, obronił 20 rzutów, a przed nim murem stała obrona, choć zdziesiątkowana (bez Siódmaka, bez Żółtaka, bez Lijewskiego) to jednak bohaterska - z Piotrem Grabarczykiem i Michałem Jureckim na czele.

Następny mecz - w niedzielę z Portugalią, i choć na wyjeździe - to znów z roli faworyta. Trzymamy kciuki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.