Formułowe podsumowania ciachowe: twist&shout!

Jeśli wierzyć słowom pana Borowczyka, Bernie Ecclestone przyszłość Formuły 1 widzi w Azji. Nie jesteśmy pewne, czy nam - widzącym przyszłość Europy w Urugwaju - jest wskazane odnosić się do takich postulatów, ale mimo wszystko: NIE! Prosimy.      

Chcą Japończycy i inni wyścigów u siebie? To niech najpierw skonstruują budziki kompatybilne z transmisją na Polsacie. Bo jeśli nauczyłyśmy się czegokolwiek po koreańskim Grand Prix, to jest tym to, że naszym nowym (bardzo)(wczesno)porankowo - niedzielnym hobby na pewno nie zostanie oglądanie bolidów jeżdżących przez godzinę za samochodem bezpieczeństwa. A to, że żądamy osobnej konkurencji w filmowanym od tyłu wysiadaniu formułowców z bolidów  w mokrych kombinezonach i zadumie pod parasolką, to już odrębna sprawa.

Na całe szczęście, gdy wyścig po 245 godzinach wreszcie wystartował, emocji nie zabrakło. Dla sporej części kierowców niestety tych negatywnym, dlatego dziś w miejsce tradycyjnego konkursu miny głupiej, urządzamy plebiscyt miny smutnej. Konkurs otwiera Mark Webber, który tak bardzo chciał, żeby wyścig nie odbył się w ogóle, aż zła karma przyszła i wyślizgnęła go z toru. Koniec wyścigu dla byczka nr 1.

Mark Webber, GP Korei. Mark Webber, GP Korei.  REUTERS/LEE JAE-WON

Byczek nr 2 poczyniał sobie doskonale na czele stawki gdy wtem tuż przed końcem wyścigu farfocla strzelił mu silnik Renault, który znienacka spłonął. Uwaga, będzie mina.

Sebastian Vettel, GP Korei.Sebastian Vettel, GP Korei. GETTY IMAGES/Mark Thompson

Nieszczęśników w Korei było w niedziele jeszcze sporo, ale my, za umiejętne wykorzystanie gadżetu oraz blond włosy, postanowiłyśmy do konkursu zakwalifikować jeszcze Nico Hulkenberga.

Nico HulkenbergNico Hulkenberg REUTERS/LEE JAE-WON

Wiele powodów do smutku miał również Jenson Button, który w ogóle żadnych punktów do mety nie dowiózł, a jego szanse na obronę tytułu mistrzowskiego są już tylko iluzoryczne . Piękny Jens zamiast smutnych min wolał jednak tradycyjny padokowy lansik ze swoją Jessicą.

Jenson Button, Jessica Michibata, GP Korei.Jenson Button, Jessica Michibata, GP Korei. facebook,com

Tym razem jednak, musimy jej to zupełnie szczerze przyznać, wygląda bardzo dobrze. I ma fajną bluzkę.

A co tam u Bobby'ego? Mimo piątego miejsca wielkiej radości nie ma, bo udało się ją wywalczyć głównie dzięki niepowodzeniom przeciwników. Ale smutnej miny nie ma również.

Vitaly Petrov, Robert Kubica, GP Korei.Vitaly Petrov, Robert Kubica, GP Korei. REUTERS/BAZUKI MUHAMMAD

Witalij to się akurat z czego cieszyć nie ma, bo jak zwykle nieźle zapowiadający się dla niego wyścig zakończył w bandzie. Już naprawdę nie wiemy, jaka umowa sponsorska może uratować jego posadę w Renault. A jeśli zastanawiacie się cóż takiego panowie dzierżą w dłoniach, to już wyjaśniamy, że to odciśnięte ich dłonie właśnie, które zawisną na Ścianie Sław gdzieś na terenie nowo - powstałego koreańskiego toru.

Panowie z McLarena z ceremonii odciskania uczynili kolejną sposobność do zacieśnienia swojego bromancu.

Jenson Button, Lewis Hamilton, GP Korei.Jenson Button, Lewis Hamilton, GP Korei. REUTERS/BAZUKI MUHAMMAD

Ale nic z tego. Dziś nasze serca całkowicie skrada tryumfująca miłość w Ferrari.

Fernando Alonso, Felipe Massa, GP Korei.Fernando Alonso, Felipe Massa, GP Korei. AP/Andy Wong

I tak to właśnie naszym okiem było. Przed nami jeszcze tylko dwa wyścigi, a tytuł mistrzowski rozegra się najpewniej między dwoma RedBullami, Fernando Alonso i Lewisem Hamiltonem. My tam swojego faworyta mamy (kich-Mark!-nięcie), ale bardzo jesteśmy ciekawe, za kogo Wy zaciskacie kciuki. Hmm?

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.