Jak wiadomo reprezentacja Hiszpanii Barceloną stoi, a jeżeli nie stoi Barceloną, to stoi Realem. Zawodnicy obu tych klubów tworzą filary Czerwonej Furii. Dwaj wielcy rywale na krajowych boiskach, dwaj odwieczni wrogowie w Primera Division stają jedna ramię w ramię na froncie walki o lepsze jutro kadry narodowej. Gracze tacy jak Xavi, Iniesta czy Pique na co dzień są dumni z Katalonii, a Katalonia jest dumna z nich, od reprezentacyjnego święta zaś przywdziewają, z nie mniejszą dumą czerwone koszulki z godłem narodowym na piersi i rzucają się w bój za króla i Ojczyzną. I choć zdarzają się niesnaski takie jak np. brak miejskich telebimów w Barcelonie podczas finału Euro 2008, to nikt chyba nie wyobraża sobie składu La Roja bez Katalończyków, choć ich demonstracyjne podkreślanie katalońskiej tożsamości staje niekiedy ością w gardle centralistycznie nastawionych Królewskich, którzy nie bez parady noszą taki właśnie przydomek.
Do małego spięcia katalońsko - kastylijskiego doszło na konferencji prasowej przed meczem Hiszpanów z Litwą, w której brali udział dwaj obrońcy reprezentacji - Katalończyk z krwi i kości - Gerard Pique i ikona Realu - Sergio Ramos. Gerard odpowiadał po katalońsku na prośbę katalońskiego dziennikarza, co najwyraźniej zbulwersowało Ramosa:
Nie chcąc wnikać w skomlikowane kwestie autonomii, tożsamości językowej, centralizacji i separatyzmów poprzestaniemy jedynie na konstatacji, że Sergio rzeczywiście słodko wygląda gdy się złości, a jeszcze słodziej, gdy przeprasza, zamieszczając na twitterze takie słodziaszcze focie z Gerardem, które mają nas przekonać, że między nimi wszystko w porządku:
Dziękujemy Wam bardzo za nadsyłanie filmików ze zdenerwowanym Ramosem i jego twitterowych zdjęć - dziękujemy zwłaszcza Izabeli, Isabel, blackqueen, dziewczyniemessiego i wszystkim Czytelniczkom, które pisały do nas w tej sprawie - mamy nadzieję, że żadnej nie pominęłyśmy w nawale listów ;)