Ciacha strzelają, Fabiański broni, czyli wtorek z Ligą Mistrzów

Hmmm.... Jeśli Waszym zdaniem z powyższego tytułu wynika, że Fabiański nie jest ciachem, to prostujemy: jest to z gruntu niewłaściwa konkluzja, fałszywy dylemat, podstępny sylogizm i w ogóle szatańska sprawka. Przyznacie jednak, iż tytuł ''Ciacha strzelają, ciacho Fabiański broni'' nie brzmiałby tak zgrabnie.    

Wtorek z Ligą Mistrzów upłynął niewątpliwie pod znakiem ciachowych strzelców i jednej, fantastycznej interwencji Fabian, który obronił rzut karny. Ale po kolei. Bramek nie było może dużo, ale ważniejsze jest, kto jest strzelał - a strzelali sami nasi ulubieńcy.

Partizan Belgrad - Arsenal Londyn 1:3

Arsenal już drugą kolejkę idzie - jeśli nie jak burza, to przynajmniej jak solida ulewa, i jeśli nie wygrywa 6:1 to wygrywa 3:1, ale wygrywa z entuzjazmem, radością i polotem. Zanim jeszcze nasz drogi Bambi miał szansę złotymi zgłoskami zapisać się w protokole meczowym było już właśnie 3:1, a gole dla Kanonierów zdobyli Andriej Arszawin (gwoli sprawiedliwości: on też nie strzelił karnego), Marouanne Chamakh (m jak marokańskie, c jak ciasteczko)...

...i Sebastien Squillaci - nowy nabytek Arsenalu - dosyć wiekowy jak na londyńskie standardy, ale całkiem, całkiem niezły .

1. Jak się pięknie wyciągnął....!

2. Uwielbiamy akcent Arsena Wengera. W ogóle uwielbiamy Arsena Wengera.

Przy okazji: blackqueen zapytuje nas, czy to my odpowiadamy za kolorystyczne wybory graczy Arsenalu:

Ależ skąd, naczytali się Ciach po prostu i teraz się podlizują.

2. FC Basel - Bayern Monachium 1:2

Bo skoro już mowa o karnych i o strzelających ciachach, to Basti Schweinsteiger streszcza w sobie jedno i drugie. Nie dość, że strzelił karnego, to jeszcze i bez pomocy sędziego, wapna i jedenastki strzelił zwycięskiego gola dla Bayernu...

...A potem strzelił sobie słitaśną fotkę z van Bommelem, ale na miejscu Poldiego nie martwiłybyśmy się zbytnio. Gołym okiem widać, że to tylko przyjaźń...

REUTERS/CHRISTIAN HARTMANN

I że to van Bommel leci na Schweiniego, a nie na odwrót. Ale nie był to jedyny przypadek, że ciacha zdradzały swoje bromansowe połówki...

Chelsea - Olympique Marseille 2:0

Bo taki na przykład John Terry, który strzelił pierwszą bramkę dla Niebieskich w meczu z Marsylczykami, korzystając z choroby swojej jedynej wielkiej miłości - Franka L. - bezwstydnie obściskiwał się z Gaelem Kakutą:

REUTERS/PAUL HACKETT

Jakbyś chciał wzbudzić zazdrość w Johnie Frank, to jesteśmy do usług...

Już boimy się pomyśleć, co się będzie działo w tym nocnym klubie, który Chelsea buduje na Stamford Bridge, a o którym donosi nam (nie odrabiając lekcji!) Isabel . Bo że będzie się działo - to pewne...

Real Madryt - Auxerre 1:0

Real pod wodzą De Speszial Łana radzi sobie zaskakująco skromnie, to znaczy wygrywa - ale na razie bez szaleństw i fajerwerków. Na razie tylko 1:0 z kopciuszkiem grupy śmierci Auxerre, ale nie będziemy narzekać - Jose na pewno wie co robi, a póki Angel z Gonzalem tak słodko będą się tulić...

AP/LAURENT CIPRIANI

...póki Cristiano będzie wyglądał wciąż zachwycająco...

AP/LAURENT CIPRIANI

...no i póki będą - nawet te 1:0 - wygrywać, to i tak będziemy ich kochać. Zwłaszcza trenera.

Ajax Amsterdam - AC Milan - 1:1

Festiwalu strzeleckiego nie było też w drugim meczu grupy śmierci, zakończonym remisem 1:1. Ale tutaj już, po oświadczeniu, że my oczywiście kochamy stary dobry Milan i w rogu redakcji mamy malutki czarno-czerwony ołtarzyk z podobiznami Paolo Maldiniego, Filippo Inzaghiego i Kaki, który w naszym prywatnym, futbolowym niebie pozostaje wciąż niesprzedany, a więc po tych wszystkich promilańskich zapewnieniach oddajemy głos marcelinie_kajax - największej fance Ajaksu jaką znamy. Korespondencja prawie, że z Holandii:

Pomimo oczekiwań większości kibiców, a i pewnie samych piłkarzy czołowej drużyny Eredivisie, Ajaxowi Amsterdam udało się wczoraj zaledwie zremisować z AC Milan 1:1. Mimo tak mało satysfakcjonującego obie strony wyniku hołd i należną cześć należy oddać sposobowi gry, przygotowaniu taktycznemu i technicznemu zawodników. Wynik być może nie imponuje tak bardzo jak powinien, ale z pewnością uwagę zwraca głównie styl przeprowadzenia wczorajszego spotkania. Przez pierwszą połowę na rodzimym boisku królował Ajax. Jak widać jednak dla drużyny z Włoch był to nieistotny detal, bo to właśnie im udało się przeprowadzić pierwszą groźną akcję bramkową - strzał Robinho tylko dzięki genialnemu refleksowi obronił Stekelenburg, chroniąc swój zespół przed stratą gola. W 23' "Joden", za sprawą kapitalnie przeprowadzanej akcji duetu Suaraz & El Hamdaoui, wychodzą na prowadzenie! Je!-je!-je!-jest jeden do zera! Niestety, tylko przez 14 minut kibice Ajaxu mogą wznosić dziękczynne modły do rozlicznych bogów i delektować się fantastycznym wynikiem spotkania niczym jakimś ciastkiem z bitą śmietaną. Humory psuje im wyraźnie Ibrahimović, któremu udaje się wyrównać wynik po pięknym przyjęciu piłki na klatę (och, ach) po podaniu Seedorfa. Druga połowa przypomina nieustanne powielanie tego samego schematu - co chwilę ktoś ląduje na murawie, ktoś niecelnie podaje, niecelnie strzela, Suarez przygotowuje się do wstąpienia do Wyższej Szkoły Aktorskiej, imponująco wywalając się na boisku i tworząc nieistniejące faule, a kibice zaczynają coraz mocniej zaciskać dłonie na puszkach z colą i pepsi czy tym, co tam piją podczas tych nerwowych minut. Ostatecznie Ajax ledwie remisuje z Milanem. Żeby zapomnieć o tym, że "Joden" mieli wygrać, ale jednak tego nie zrobili, chyba trzeba się będzie popaść w trans i liczyć na to, że w przyszłości (aczkolwiek, niedalekiej) będzie lepiej. No to już.

AS Roma - CFR Cluj 2:1

Katalog ciachowych strzelców zamykają dzisiaj Philippe Mexes i Marco Borriello. Tak, ten Boriello, od mokrego zdjęcia , kontrowersyjnej dziewczyny i fajnej klaty .

Chociaż i tak drwal Daniele prezentował się na boisku najpiękniej...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.