Tak naprawdę, to czekamy na taki dzień z utęsknieniem. Wiadomo. Póki co zadowolić musimy się popisami panów, których talenty są nam już znane. O tym, że Hekki Kovalainen to prawdziwy perkusyjny wymiatacz, przekonać mogłyśmy się tutaj . Kolejny performens do jakiego dotarłyśmy, po kombinezonie Fina stwierdzając, pochodzi z archiwalnych czasów jego jazdy w McLarenie. A kiedy on kończy swój występ na scenie nieoczekiwanie pojawia się Lewis Hamilton, który wcale nie jest poproszony o zagranie na gitarze, co jak wiemy wychodzi mu świetnie , ale o dołączenie do Heikki'ego za bębnami. I kiedy Brytyjczyk zaczyna się krygować by ostatecznie podjąć wyzwanie, jesteśmy przekonane, że jak nic będzie to klasyczny Vettel na gitarze elektrycznej . A tymczasem:
Formuła 1 jak nic doczekała się swojego Jean Michel Jarre'a.
No to jeszcze może, skoro jesteśmy przy cyklu Lewis Hamilton jakiego nie znacie, mały performens piłkarski w wykonaniu kierowcy.
Breaking news: lubimy Lewisa Hamiltona. Yeap.
ruby blue