A nazwisk jest nawet więcej, bo przecież bywały takie dni, w których byłyśmy rozdarte - na przykład pomiędzy Palermo a Suarezem, albo Bendtnerem i Senijderem - przed Wami więc mnóstwo kandydatów - który zasłużył na miano największego Ciacha Mundialu?
Rafael Marquez - od niego wszystko się zaczęło - był naszym pierwszym ciachem, przy którym dopiero się rozgrzewałyśmy - ale akurat Meksykanin potrafi rozgrzać... szkoda, że tak szybko pożegnał się z turniejem...
AP/Ivan Sekretarev
Steven Gerrard - Anglicy nas kompletnie rozczarowali, ale któż mógł się tego spodziewać w 4. minucie meczu z USA, gdy nasz dobry premiershipowy znajomy otworzył wynik tego spotkania? Steve G. zdeklasował wtedy w naszym prywatnym rankingu Gabriela Heinze i Clinta Dempseya, i zważywszy na dalsze losy Anglików w turnieju - nie żałujemy.
Lukas Podolski - czyli dzień trzeci, sponsorowany przez cyferkę cztery, zaaplikowaną Australijczykom przez rozkręcających mistrzostwa Niemców. A Poldi też się potem rozkręcał - tak skutecznie, że dotarł do finału Króla Klat..
Daiele De Rossi - czyli sytuacja trochę podobna jak w przypadku Steviego G., a w ogóle to wolimy nie wymawiać słowa "Włochy" w obawie przed otwarciem się wielkiej, krwawiącej na niebiesko rany - więc chociaż brodaty De Rossi trafia na pocieszenie do naszego plebiscytu - no co, w końcu na lotnisku też ładnie wyglądał...
AP/PIER PAOLO CITO
Winston Reid - że kto? Też już nie pamiętamy... Aaaa, ten słodki Nowozelandczyk i jego powiewająca na wietrze koszulka, jedno z najciekawszych mundialowych odkryć... szkoda więc, że tak szybko pojechał do domu...
AP/Martin Meissner
AP/Hassan Ammar
Diego Forlan - ciachem został już 6 dnia, ale z każdym następnym zakochiwałyśmy się w nim coraz bardziej... Blond włosy falujące w pędzie gdy szarżował do bramki przeciwnika, jedyny przypadek akceptowalnej opaski na tychże włosach, klata, która powinna jak najszybciej zostać przeniesiona do muzemu w Sevres jako wzorzec piłkarskiej klaty idealnej, no i - bagatela - pięć goli strzelonych na Mistrzostwach Świata... Diego - pozwól, że wyrazimy się ikonograficznie: <3
AP/Roberto Candia
Gonzalo Higuain - Któż pamięta jeszcze te czasy, kiedy Argentyna była faworytem turnieju? Dopóki nie przyszła niemiecka Wunderwaffe, tak właśnie było, a Gonzalo strzelał hat-tricki Korei Południowej i robił tak:
AP/Ivan Sekretarev
Fajnie było, co nie?
Zlatan Ljubljankić - a co jeszcze powiemy o tym panu, poza tym, że wymawianie jego nazwiska grozi zwichnięciem języka? A właśnie, że coś powiemy, bowiem mecz Słowenii z UsA zapamiętamy na długo - dwie śliczne bramki, szaleńcy pościg USA i Słoweńcy, którzy lwów się nie boją... I pan Zlatan z cyklu "nieznani, a szkoda", oj szkoda, szkoda...
AP/Elise Amendola
Wesley Sneijder - jak to się stało, że jeden z najlepszych piłkarzy tych mistrzostw, którego zielone oczy i słodki uśmiech urzekały nas w tempie jednostajnie przyspieszonym, aż do ostatniego dnia, kiedy jego łzy ścisnęły nas w dołku mocniej, niż scena śmierci mamusi Bambiego , nie był nigdy samodzielnym ciachem dnia? Dzielił bowiem to miano z Nicklasem Bez Spodni (o którym niżej) teraz ma jednak niepowtarzalną szansę stania się samodzielnym liderem rankingu - nie uważacie, że zasłużył?
Nicklas Bendtner - spodni nie zgubił, bramkę strzelił, pojechał do domu po fazie grupowej - trochę smutno, ale ukojenie znalazł pewnie w radosnych kłopotach ojcostwa . Na Ciachach został jednak zapamiętany - jako niesamodzielne Ciacho Dnia 9.
AP/Bernat Armangue
Luis Fabiano - pamiętacie jeszcze te czasy, kiedy Brazylia była faworytem turnieju? Zaraz, zaraz, czy nie mówiłyśmy tego samego o Argentynie? Mówiłyśmy, ale zanim - nie możemy sobie odmówić wyświechtanej metafory - mechaniczna pomarańcza rozćwiartowała kanarki, ciachem dnia 10. został Luis Fabiano - trochę z braku laku, trochę w uznaniu zasług wszystkich Canarinhos, ale zawsze. Proszę bardzo:
David Villa - Hiszpanie rozbłyśli dopiero w drugiej kolejce, co tłumaczy fakt, iż aż 11 dni trzeba było czekać na pierwszego Hiszpana w zestawieniu. I chyba nic więcej nie trzeba dodawać i reklamować, bowiem to ciacho broni się samo...:
AP/Matt Dunham
Martin Palermo - należy mu się miejsce wśród Ciach Dnia, chociażby za tak zwane "zasługi" dla Argentyny, Ciach i Sztuki artystycznego Zdejmowania Koszulki . Poza tym, to pewnie ostatni mundial tego pana, więc tym bardziej. Czapki z głów przed Martinem dziewczęta!
AP/Jorge Araujo
Luis Suarez - żeby nie było niejasności - został Ciachem jeszcze przed ręką, chociaż gdyby nawet nim nie został, silniejsze z każdym dniem mundialu lobby urugwajskie w naszej redakcji, mianowałoby go na pewno bohaterem dnia i odznaczyło Orderem Różowej Karto-podwiązki. A poza tym jest rozkoszny, czyż nie?
Mesut Ozil - największe odkrycie, najwyłupiastsze oczy i najgorętsza obiekt pożądania w redakcji Ciach tych mistrzostw. Tajemnica tego, w jaki sposób Dzieciątko Mesut działa na pewne redaktorki pozostaje cały czas w katalogu Największych Zagadek Ludzkości, jedno jest pewne: Działa. Bardzo.
Robin van Persie - przez całą drugą połowę mistrzostw bardziej od jego ślicznej buźki i ponętnego ciała interesował nas jego konflikt ze Sneijderem, ale w końcu doszło do pojednania i możemy ze spokojnym sumieniem zgłosić kandydaturę Robina do miana Największego Ciacha Mundialu...
AP/Hussein Malla
Andres Iniesta - trzeba zachwalać? Naszym zdaniem nie :) Oto i Andres - Mundialowe Ciacho dnia 16.
AP/Matt Dunham
Kevin Prince - Boateng - powiew egzotyki i jedyna nadzieja Afryki. Byłoby nam bardzo szkoda Ghany, gdyby nie to, że przegrała akurat z Urugwajem, ale KPB, pomimo, iż ćwierć redakcji ma do niego bardzo duże pretensje o wiadomą sprawę miał u nas swoje 5 - no, może 3 minuty. Bardzo ładne minuty.
Thomas Mueller - podzielił naszą redakcję, w sposób niezrozumiały dla niżej podpisanej - no bo jak takie ciacho może dzielić? Z cyklu: odrobina prywaty w publicznym rankingu: "Mój Tomuś, mój słodziak"
AP/Alessandra Tarantino
Aarjen Robben - jeśli nie za urodę to za zasługi. Za pięne pomarańczowe chwile w całym turnieju.
Oscar Cardozo - czyli kolejne (z niezbyt wielu na szczęście) ciacho z cyklu" z braku laku". Ale może wśród Was znajdzie amatorki?
AP/Ricardo Mazalan
Sebastian Abreu - jak to się stało, że z tylu odkrytych na mundialu ciachowych Urugwajczyków do naszego cyklu trafili tylko Forlan, pół Suareza i właśnie ten pan - Sebastian Abreu? No cóż, nie ważne, wszystko co urugwajskie jest dla nas ciachowe, a więc i pana Abreu witamy z otwartymi ramionami:
AP/Bernat Armangue
Arne Friedrich - damn, niżej podpisana właśnie zaczęła żałować, że zmarnowała na Muellera swoje pięć minut prywaty, bo właśnie Arnemu (Arniemu?) chciałaby posłać wyrazy uwielbienia, sympatii, rozkochania i w ogóle. z naciskiem na w ogóle. I nigdy nie przestanie się rozpływać nad tą reklamą:
Unglaublich, wirklich.
AP/Roberto Candia
Giovanni van Bronckhorst - kosci policzkowe, o których napisano już wszystko, piękna i decydująca bramka w meczu z Urugwajem i najfajniejsze mundialowe połączenie imię + nazwisko. No, może poza Yuto Nagatomą.
AP/Eugene Hoshiko
Carles Puyol - dał Hiszpanom finał, czegóż chcieć więcej?
AP/Themba Hadebe
Sami Khedira - czyli jak rzekł jeden z komentatorów - kolejny kolor niemieckiej tęczy, czy jakoś tak. Bardzo ładny kolor w każdym razie. I ostatnie mundialowe Ciacho Dnia - a więc nieuchronni zabarwione smutkiem i nostalgią....
REUTERS/MIKE HUTCHINGS
No, to na kogo głosujecie?