Na początek, obiecany Reina w samolocie i w stanie wskazującym, w towarzystwie prawdopodobnie równie upojonych Davida Villi, Sergio Ramosa, Xaviego i innych hiszpańskich przyśpiewkowiczów. Uwaga, gdzieś tam miga Bezimienna Pizza.
Wesoło. Aż uśmiech nam wypełza na twarze. Spełza on jednak natychmiast, ustępując miejsca wyrazowi zdziwienia na widok Cesca z piwem i z Puyolem, a przede wszystkim - z ręką w niestandardowej lokalizacji.
Z czystej ciekawości już przyglądamy się wizycie mistrzowskiego składu La Roja na królewskim dworze. Nie wiemy, po co te formalności, każdy wie, że do szatni pełnej rozebranych piłkarzy nawet k rólowa hiszpańska chodzi piechotą .
Łezka się kręci w oku na myśl, jak bardzo dumne jesteśmy z tych pociesznych, ale i poważnie podchodzących do swego zawodu i celów chłopaków. Brawo, mistrzowie, MISTRZOWIE ŚWIATA!
Łał, to zabrzmiało dumnie.
(nie jesteśmy już w stanie dziękować imiennie za nadsyłane materiały, dostajemy ich tyle i z tylu różnych źródeł jednocześniek, że przyjmijcie od nas, drogie dziewczęta wkład wnoszące, zbiorowe wyrazy wdzięczności. Kochamy Was szczerze!)