Bo jeśli jest jakaś rzecz lepsza od gola, to jest nią dobra cieszynka. Widok rozentuzjazmowanych, zapamiętanych w szale radości, tulących się, ściskających, tratujących, tańczących i śpiewających ciach - to chyba właśnie "to", za co "kochamy tę grę". Nie możemy się zatem zdecydować na jedną z wczorajszych propozycji - pomóżcie!
1. Holandia - klasycznie, zbiorowo
Rozczulający urok prostoty. I tak pomarańczowo.
2. Japonia - "na Pique"
Co prawda pan Honda i jego koledzy muszą jeszcze trochę poćwiczyć, żeby osiągnąć pełny efekt "pikowski" - polecamy ćwiczenia z korkiem w ustach i śpiewanie "o o o o o", ale podoba nam się ogólny kierunek pod hasłem "jeden skacze, reszta trzyma".
3. Paragwaj - z dzieckiem
To co prawda przykład radości nie bezpośrednio po bramce, a po meczu, ale dziecię na rękach zawsze poruszy czułe ciachowe serce...
4. Włosi - brutalnie, czyli "nam ptaszku nie uciekniesz"
Musicie przyznać, ze jest coś okropnie seksownego w tym, jak szarpią De Rossiego za koszulkę... taka pierwotna, męska siła... ten powiew wiatru od nowreskich fiordów, czytaj: brody Daniele...
I jak, która najlepsza?
PS. Zapomniałybyśmy o absurdalnej ciekawostce dnia , a przecież nie możecie się nie dowiedzieć, że tata Tima Cahilla ma tatuaż od biegnący od szyi aż po kolana. Awsome, czyż nie?