Czwartek z Ligą Europejską: niedole Liverpoolu

Kolejna porażka pognębionych przez los i stagnację na stanowisku trenera ''The Reds''.    

Wybuchy uśpionych wulkanów, opady zimy w kwietniu, liczne wypadki, fatalna dyspozycja graczy z Liverpoolu - wszystkie te symptomy sprawiają, że powoli zaczynamy wierzyć w rychły końca świata i trafność przepowiedni Majów odnośnie roku 2012.

Kolejny cios przyszedł wczoraj, kiedy to osieroceni przez Fernando Torresa najprawdopodobniej do końca sezonu podopieczni Beniteza po ciekawym meczu i kuriozalnym golu Beniteza ulegli Atletico Madryt 1:0. Tyle chociaż, że nie na własnym terenie, ale to nie umniejsza wspomnianych niedoli. Tym bardziej, że na boisku brakowało największej gwiazdy Hiszpanów, czyli Sergio Aguero.

Atletico - Liverpool 1:0. Gol Forlana

Rewanż za tydzień, ale dekadenckie nastroje nie sprzyjają patrzeniu w przyszłość z nadzieją...Nie pomaga także świadomość, że wczoraj nie wygrał drugi z naszych ligowoeuropejskich pieszczoszków - Hamburger SV. Bezbramkowe remisy z Fulham to nie jest to, co Ciacha lubią najbardziej albo w ogóle lubią. Na szczęście, Ciacha przepadają za zwierciadłami duszy Mladena Petricia, dlatego z czystym sumieniem dziś mogą dwa oczy słowa o tym nudnym meczu jednak wspomnieć.

REUTERS/CHRISTIAN CHARISIUS

Na czaszkę Mladena, oby za tydzień, postawieni pod murem cudzego boiska hamburczycy potrafili jednak bardziej się spiąć! Czego Wam i sobie życzymy.

Chrup Ciacha też na Facebooku - zostań fanką!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.