Środa z Ligą Mistrzów - wersja dla fanek Arsenalu

Jesteśmy niesamowici, prawda?    

Zremisować z tą Kosmiczną, Wspaniałą, Międzygwiezdną i Ekstraordynaryjną Barceloną to byłoby coś. Ale przegrywać z nią 0:2 i doprowadzić do remisu - to potrafią tylko Kanonierzy. Pokazaliśmy siłę, charakter, zaangażowanie... tylko klaty jakoś nikt nie pokazał, no ale w końcu nie można mieć wszystkiego... Gdyby nie to, że boskiego Fabregasa zabraknie w rewanżu (głupie kartki), byłybyśmy niemal... no, spokojne, to za dużo powiedziane, ale na pewno dobrej myśli.

Almunia spisywał się niesamowicie dokonując w bramce cudów męstwa, co musimy stwierdzić nawet jako zagorzałe Fabianomaniaczki - przykro nam, Bambi, ale tak właśnie było. Wielki mecz rozgrywał także Samir Nasri, rzucając różowy, ale groźny cień na swoich ciachowych kolegów. Pierwsza bramka padła jednak po akcji namiętnego gubiciela spodni i przyszłego laureata Nagrody Nobla - zresztą, zobaczcie same:

My patrzeć ze spokojem nie możemy, wciąż bowiem przypominamy sobie te pełne rozpaczy 70 minut... ach, jak w ogóle udało nam się to przeżyć? Tylko Fabregasa, żal, cóżeś uczynił, o, kapitanie? Ale nic to, nie załamujmy się, wchodzimy wprawdzie do paszczy lwa czyli na Camp Nou, ale przecież oni też będą poszkodowani brakiem Puyola... A w ogóle to, skoro Bayernowi udało się zrewanżować za finał LM sprzed dziesięciu lat, to nam powinno udać się zrewanżować za finał sprzed lat czterech, prawda?

Chrup Ciacha też na Facebooku - zostań fanką!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.