Sportowy Alfabet Grzegorza Łomacza: od A do Z

  Możecie odwołać ten zamach na naszą redakcję, chyba że naprawdę chcecie wysadzić w proch przepyszny alfabet poświęcony przepysznemu Grzesiowi Ł. Tak też myślałyśmy. Pewnie umieracie z niecierpliwości, nie mogąc doczekać się widoku przecudnych ocząt Gregora. My też, zatem zbytnio nie przedłużając : z dawna oczekiwaną ciachową ucztę czas zacząć!    

A na dobry początek: dobra wiadomość, zgodnie z zasadą, że w naturze przesłodcy faceci nie występują pojedynczo - oprócz Grzegorza mamy też do podziwiania Jakuba Łomacza. I choć tak zawrotnej kariery jak brat nie zrobił, choć daleko mu do Grzegorzowej boskości, a na dodatek nic nam nie wiadomo o jego stanie cywilnym, Ciacha żadnym z Łomaczów nie pogardzą.

B lok. Dobra, dobra, nawet geniusze siatkówki mają swoją piętę Achillesową. I choć my bynajmniej nie dostrzegamy żadnym braków u niego w tej dziedzinie (ani w jakiejkolwiek innej), on wciąż upiera się, że to właśnie z obroną ma najwięcej problemów, najgorzej sobie radzi i nad nią właśnie musi najciężej pracować. Wiadomo, siatkarz = skromność. Ci faceci chyba nigdy się nie zmienią.

C iacho. Mamy do czynienia z profesjonalnym sportowcem? Mamy. Jest świetnie wyrzeźbione ciało? Jest. Rozbrajający uśmiech? Jest. Są piękne oczy, ponętne usta? Są. Całokształt zresztą też prezentuje się imponująco:

D ziewczyna. Jeżeli przetrwał z ową tajemniczą kobietą w związku, od kiedy to 9 lipca 2009 opowiadał o niej w jednym w wywiadów, to znaczy, że owszem, ma dziewczynę. Choć skoro chłopak wierzy w przeznaczenie, to raczej niedługo będzie ona mogła cieszyć się ze statusu pani Łomacz. Wiecie chyba, co mamy na myśli.

E dukacja. Oho, znowu mamy do czynienia z kolejnym siatkarzem, który lekcji w szkole wcale nie traktował jako przerywnika pomiędzy kolejnymi treningami. Grzesiek zawsze przynosił do domu świadectwa z czerwonym paskiem, nic zresztą dziwnego - jak sam wspomina, był bardzo pilnym uczniem, a swoje obowiązki i naukę traktował bardzo poważnie.

F undacja Herosi. Wzorem innych siatkarzy i Grzegorz Łomacz postanowił pomóc chorym dzieciom, toteż wziął udział w malowaniu aniołków. Jego przepiękne dzieło możecie zobaczyć, bądź zakupić tutaj i mieć cząstkę Łomacza już zawsze przy sobie. Ze swojej strony zaś bardzo doceniamy oryginalność, po raz pierwszy widzimy aniołka o niebieskim ciele.

G eny. Bo nic nie bierze się z przypadku, nawet świetna dyspozycja pana Łomacza na parkiecie. Wszystkiemu "winne" są geny, czyli ojciec siatkarza, który również namiętnie zajmował się tą dyscypliną. Założył nawet Uczniowski Klub Sportowy w Ostrołęce, gdzie Grzegorz rozpoczynał swoją przygodę z siatkówką. Panie Lucjanie, najróżowsze dzięki!

H obby. Niestety, oryginalności tu brakuje tak bardzo, jak zdjęć kobiet na naszym portalu - Grześ swoje wolne chwile spędza z...komputerem. Drogie Panie, cóż za niespodzianka! Jest jednak jeszcze gorzej, niż by się mogło wydawać, więź między nimi jest tak silna, tak bardzo nie mogą się rozstać, że Grzesiek zabrałby swojego przyjaciela za sobą na bezludną wyspę. Przykra sprawa, jedyna nadzieja w tym, że jak już na nim przesiaduje, to chociaż odwiedza ciacha.net .

I głą szyte. Jeżeli regularnie oglądacie tą genialną produkcję, z pewnością wiecie, kto jest w niej autorem najbardziej ciętych ripost, najśmieszniejszych dowcipów i, co najważniejsze, kto pokazał swoją cudowną klatę. Cóż, najwidoczniej kamera Igły kocha Łomacza równie mocno, co my.

embed

J edzenie. Chyba musimy powiedzieć to po raz 129235834967: znalazłyśmy bratnią duszę. Wskazują tak wszystkie znaki na niebie i ziemi, a mianowicie to, że jest uzależniony od wszelakich słodyczy, tak jak my, że "Mówię sobie, że nie będę już nic jadł, ale jak mam w zasięgu ręki, to chwycę to, co pod ręką, i zjem ", tak jak my, że "Cokolwiek - batoniki, czekoladę " tak jak my, że "Skusi mnie i koniec ", dokładnie tak jak nas.

K ibice. Ma do nich takie podejście, jakie każdy zawodowy sportowiec powinien mieć, to znaczy: stara się przed nimi pokazać z jak najlepszej strony, nie zawieść ich, wszelkie dowody ich sympatii zaś bardzo go cieszą i uważa je za bardzo bardzo bardzo miłe. No, jakby jeszcze tak dorzucił całusa dla każdej wiernej fanki, to już w ogóle byłoby idealnie.

L atanie nad boiskiem. Być może ze względu na swój, jak na siatkarza, dość niski wzrost (187cm), nie jest w tej dyscyplinie mistrzem i w ''głupiego jasia'' raczej z kolegami z kadry nie wygra, jednak i tak z powodzeniem dałby radę przeskoczyć dwie z nas, ustawione jedna na drugiej - jego zasięg w ataku to aż i tylko 336 cm. Cóż, nigdy nie wiadomo, kiedy w życiu przydadzą się takie umiejętności.

M iłość. Uważa, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje i trudno nam się z nim nie zgodzić, w końcu widzieliśmy się już podczas naszej pogoni za siatkarzami, a jak na razie nie zauważyłyśmy jeszcze żadnego pierścionka zaręczynowego na biurku w naszej redakcji.

N aturalny uśmiech. A jaki ładny...

O sobowość. Chyba nigdy wnętrze żadnego sportowca nie było tak łatwe do odgadnięcia. Bo, co tu dużo mówić, wszystko jest oczywistą oczywistością, czyli skromny, trochę nieśmiały chłopak, nie lubi siebie oceniać, ani w ogóle o sobie mówić. Oho, chyba będziemy musiały zaprosić całą polską kadrę na warsztaty z pewności siebie do naszej redakcji. Może być w przyszłym tygodniu? Teraz prowadzimy całą sesję z Torresikiem...

P rzeznaczenie. Na Ciach, no i swoje, szczęście, jak najbardziej w nie wierzy, bo jak mówi "co ma być, to będzie". Święta prawda Grzegorzu, szykuj zatem różowy garnitur na nasz ślub.

R ozkoszne oczęta. Największe, najcudowniejsze, najbardziej błękitne oczy jakie kiedykolwiek widziałyśmy. Posiadanie tak pięknych ocząt z pewnością jest nielegalne.

S en, bo tak się składa, że strasznie niepoprawny z niego śpioch. Zapada w objęcia Morfeusza, kiedy tylko nadarzy się do tego odpowiednia okazjia. Aby odpocząć, aby nabrać sił na kolejny trening, aby "Zapomnieć o wszystkim, niczym się nie przejmować". W nocy z reguły przesypia 8-9 ha, to jednak mu nie wystarcza, obowiązkowa jest drzemka, przynajmniej godzinna w ciągu dnia. Grzesiek, daj zatem znać, kiedy i gdzie, a z wielką chęcią się dołączymy.

T enis to druga po siatkówce jego ulubiona dyscyplina sportu. Odkąd kilka lat temu wyszedł na kort i spróbował, odtąd chętnie sięga po rakietę. A jeżeli sam nie gra, a znajdzie chwilkę wolnego czasu, nie pogardzi obejrzeniem kilku gemów w tv. Hm...jak tylko go spotkamy, musimy koniecznie go zapytać, co sądzi na temat klaty Rogera Federera.

U kochana mama. Wiadomo, facet to facet - kocha swoją mamusię ponad wszystko. Nie inaczej jest z pewnym panem o inicjałach G. Ł., dla którego jest ona jednym z największych autorytetów, poza tym zrobi dla swojego synka wszystko: przytuli, pocieszy, wysłucha. Najgorsze zaś bywają, rzecz jasna, chwile rozstania, mama płacze, synowi jest przykro. Z pewnością przydałyby się wtedy niejakie Ciacha dla złagodzenia sytuacji. Zawsze do usług.

W ystawianie. Danielem Castellanim nie jesteśmy, oceniać umiejętności Grześka w tym zakresie nie mamy zamiaru, choć osobiście jesteśmy pewne, że takie ciacho wszystko wykonuje perfekcyjnie. Zwróćcie jednak uwagę, jaką uroczą minkę przy tym robi, jakie maksymalne skupienie pojawia się na jego twarzy. Przesłodkie.

Z aufanie, którym bardzo dużym cieszy się u kolegów z drużyny. Przystojniacy z Jastrzębskiego Węgla są pewni, że Gregor zawsze wystawi im odpowiednią piłkę, a nawet gdy i tak się nie zdarzy, nie mają mu tego za złe, poklepują jedynie po plecach. Nas zresztą to jakoś specjalnie nie dziwi, same bez wahania oddałybyśmy w ręce Grzegorza całe swoje życie.

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.